Speedway Grand Prix. Debiut i ogromny chaos w nowych kwalifikacjach. Organizatorzy mają rzeczy do poprawy
Autor: Krzysztof Choroszy
Speedway Grand Prix. Debiut i ogromny chaos w nowych kwalifikacjach. Organizatorzy mają rzeczy do poprawy
Speedway Grand Prix na Stadionie Narodowym jest jedną z największych imprez żużlowych w całym kalendarzu. Na największym polskim stadionie uczestnicy elitarnego cyklu rywalizują ze sobą w obecności kilkudziesięciu tysięcy kibiców, a ich liczba znacznie przekracza to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni na innych obiektach. W tym roku dużo emocji budziła również piątkowa rywalizacja. Wtedy to zadebiutował nowy format kwalifikacji. Jak zmiany wyszły w praktyce?
Przypomnijmy, że w styczniu włodarze cyklu poinformowali, że przed dwiema rundami Grand Prix w Warszawie oraz w Cardiff, nie będziemy oglądać kwalifikacji w formie, jaką doskonale znamy z lat poprzednich, kiedy to cała stawka rywalizowała ze sobą o najlepszy czas i pierwszeństwo w wyborze numerów startowych na główny turniej. Tym razem zawodników najpierw podzielono na cztery grupy, a najlepszy z każdej z nich miał awansować do wyścigu sprinterskiego. W nim czwórka zwycięzców ze swoich grup rywalizowała o punkty do klasyfikacji generalnej.
Przed startem kwalifikacji zgodnie z planem szesnastu uczestników podzielono na cztery grupy, które miały pojawić się na torze dwukrotnie. Pierwsze przejazdy przebiegły bardzo sprawnie i wydawało się, że po przerwie znów sytuacja się powtórzy. Plany na spokojne rozegranie piątkowej rywalizacji przerwał jednak upadek Dominika Kubera w drugim przejeździe pierwszej grupy. Wirażowi natychmiast pokazali czerwone flagi, widząc to Mikkel Michelsen zjechał do parku maszyn. Po tym jak Kubera o własnych siłach wrócił do parkingu, dwa pozostali zawodnicy Lebiediew i Lambert kontynuowali jazdę z szansą na poprawienie swoich czasów.
Wtedy rozpoczęło się niemałe zamieszanie, gdyż Mikkel Michelsen, ładnie mówiąc, nie był zadowolony z tego, że został on pozbawiony szansy na dalszą walkę o czas i uważał, że wszyscy powinni zjechać z toru po upadku, a przejazd powinien zostać powtórzony. Problem leżał jednak w tym, że takiej sytuacji nie przewidywał regulamin, więc przy podejmowaniu decyzji nie wiadomo było, czym się kierować. Ostatecznie Phil Morris poszedł na kompromis i zadecydował, że przejazd ten zostanie powtórzony i cała czwórka pojawiła się znowu na torze już po wyjeździe rezerwowych. Na to nie były przygotowane jednak osoby funkcyjne, gdyż jak można było zauważyć przygotowana na wyścig sprinterski była już taśma startowa, którą na jednym kole zerwał Lambert.
Ostatecznie już bez większych komplikacji doszło do pierwszego historycznego wyścigu sprinterskiego, który po fantastycznej walce z Leonem Madsenem wygrał Daniel Bewley. Dla każdego była to pierwsza styczność z nowym formatem i na pewno oczekiwania były różne. Niestety jednak debiut sprintu nie był pozbawiony zamieszania, na które nikt nie był chyba przygotowany łącznie z samymi organizatorami. Oni sami mogą mieć do siebie pretensje.
Nie przygotowali oni regulaminu na sytuacje, które mogą zdarzyć się podczas każdego wyjazdu na tor, a takimi niewątpliwie są upadki. Jest to niedopatrzenie, które w tym przypadku miało wpływ na ogromne zamieszanie zarówno wśród kibiców jak i samych zawodników. Kolejną rzeczą jest komunikacja z osobami znajdującymi się na trybunach. Pojawiły się bowiem głosy, że oglądając na miejscu kwalifikacje, nie bardzo było wiadomo, co się dzieje. To również jest bardzo ważny element, gdyż wpływa na jakość oglądania rywalizacji z trybun.
Samo wprowadzenie sprintów było i bardzo negatywnie komentowane, kiedy w styczniu włodarze poinformowali o tych zmianach. Wiele osób ze środowiska żużlowego wskazywało, że jest to kopiowanie rzeczy z Formuły 1, które niekoniecznie mogą odnaleźć się w rywalizacji żużlowej. Debiut nowego formatu kwalifikacji i zamieszanie, jakie mieliśmy podczas niego związane z regulaminem, raczej nie wpłynęło na zmianę opinii krytyków tego pomysłu.
Organizatorzy muszą teraz wyciągnąć wnioski i do czasu kolejnych kwalifikacji z wyścigiem sprinterskim poprawić swoje błędy, chociażby uzupełniając regulamin o konieczne zapisy, których zabrakło podczas pierwszej edycji. Można się spodziewać, że w Cardiff format ten będzie lepiej już lepiej funkcjonował, na co wpływ może mieć również większe obycie z nim wszystkich, począwszy od zawodników, kończąc na kibicach.
Debiut nowych kwalifikacji na Stadionie Narodowym nie obył się więc bez komplikacji. Następna weryfikacja pomysłu wprowadzonego przed sezonem nastąpi przed Grand Prix w Cardiff. Runda na Millenium Stadium zaplanowana jest na 17 sierpnia, co oznacza, że włodarze cyklu mają 3 miesiące na przemyślenie i wyeliminowanie tego, co zawiodło podczas rywalizacji w Warszawie.
Dołącz do nas na Facebooku! – kliknij TUTAJ
- Motor Lublin wrócił z dalekiej podróży i awansował do finału! Fenomenalny Lambert to za mało [RELACJA]
- Arged Malesa Ostrów nadal będzie silna? Rozpoczęły się negocjacje z liderami!
- Maksym Drabik wie, gdzie będzie jeździł w sezonie 2025. „Ma podpisane porozumienie”
- Bartosz Zmarzlik czy Lukas Podolski? Kogo wybiorą kibice w Lublinie?
- Arged Malesa Ostrów odkrywa karty! Szkoleniowiec na dłużej w klubie