Przejdź do treści
Artykuły żużlowe/Felietony

Dlaczego SoN nie powinno wykluczać istnienia DPŚ

Dlaczego SoN nie powinno wykluczać istnienia DPŚ

Autor: Jakub Żak

Dlaczego SoN nie powinno wykluczać istnienia DPŚ

Od 2018 zaprzestano organizacji Drużynowego Pucharu Świata, a tytuł Drużynowych Mistrzów Świata otrzymuje teraz zwycięzca Speedway of Nations, czyli turnieju, w którym konkretny kraj jest reprezentowany przez dwójkę zawodników. Obie formy rywalizacji mają swoje zalety i wady, ale czemu nie mogą one współistnieć?

Przed powstaniem SoN i DPŚ najlepsza reprezentacja była wyłaniana poprzez Drużynowe Mistrzostwa Świata (DMŚ), które rozgrywano w latach 1960-2000, ale nie był to jedyny turniej reprezentacyjny. W roku 1970 Szwedzka Federacja Motocyklowa Svemo zapoczątkowała przypominające współczesne Speedway of Nations Mistrzostwa Świata Par (MŚP), które były organizowane aż do 1993 roku. W 1994 doszło do zmian w DMŚ. Cykl zawodów stał się rywalizacją par i przejął cechy MŚP. Eksperyment zakończono w 1999, gdy powrócono do czwórmeczów, co na jakiś czas pozbawiło żużel zawodów parowych z udziałem reprezentacji. W roku 2001 DMŚ przemianowano na DPŚ, który w 2018 został zastąpiony przez SoN.

Historia pokazuje nam, że rywalizacja reprezentacji na szczeblu światowym nie musi ograniczać się tylko do jednej formy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by jednego roku rozgrywać SoN i DPŚ, ale komu to potrzebne?

Drużynowy Puchar Świata przez ostatnie lata jego istnienia był zdominowany przez Polaków, co negatywnie odbiło się na postrzeganiu go przez inne kraje. Nie każda reprezentacja jest też w stanie pozwolić sobie na skonstruowanie drużyny składającej się z 4-5 profesjonalnych żużlowców. Ale mimo wszystko to właśnie DPŚ był tą prawdziwą formą rywalizacji pomiędzy reprezentacjami. „Dla mnie kadra była fajna, gdy rywalizowaliśmy w Drużynowym Pucharze Świata, gdy w drużynie było 5. zawodników, a 7-8 miało szansę, by się tam znaleźć. To była kadra! Gdy zrobiono z tego pary przestało być to dla mnie atrakcją” – powiedział dla Rybnickiego Magazynu Żużlowego były selekcjoner reprezentacji Marek Cieślak. Jest w tym dużo prawdy, bo ciężko nazwać „kadrą” zespół zbudowany z dwóch seniorów i juniora.

SoN nie jest krytykowane tylko w Polsce, już od początku powstania turnieju swój o swoim sprzeciwie mówią Łotysze: „Prawdziwa rywalizacja drużynowa, to zespoły składające się z czterech zawodników plus rezerwowy. Tylko takie mistrzostwa są w stanie zmobilizować poszczególne kraje do szkolenia. Co to za zespół, który składa się z dwóch zawodników? Przecież tylu to znajdzie każdy kraj. Na dodatek turnieje par, to duża loteria i trudno uznać mistrza SoN za najlepszy zespół na świecie. FIM powinien jak najszybciej wrócić do DPŚ” – powiedział dla Przeglądu Sportowego Nikołaj Kokin trener Lokomotiwu Daugavpils. Ciężko nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, przecież, na jaki tytuł zasługuje najlepsza narodowa para? Na Mistrza Świata Par, a nie na Drużynowego Mistrza Świata. Faktycznie, w ostatnich latach istnienia DPŚ to Polska dominowała, ale to był tylko pewien okres. Po powstaniu DMŚ wygrywali głównie Szwedzi, potem przyszedł czas na Brytyjczyków, a Duńczycy w latach 1981-1988 wygrali aż 8 z 9 turniejów. W żadnym z tych przypadków dobra passa konkretnej reprezentacji nie była powodem do zmiany formatu rozgrywek, a stworzenia SoN na razie zmieniło tylko dominatora z Polski na Rosję.

Warto też wspomnieć o tym jak, że SoN nie jest takie złe, ale potencjał tego formatu nie został w pełni wykorzystany. Taka formuła daje możliwość wejścia do rywalizacji krajów, w których żużel jest mniej popularny. Nikt nie chce startować w DPŚ mając w składzie dwójkę profesjonalistów i paru amatorów, a rywalizacja parowa daje możliwość innym krajom na wejście na pokazanie się na arenie międzynarodowej. Problem polega jednak na tym, że do cyklu przystępują dokładnie te same kraje, które brały udział w DPŚ z paroma wyjątkami. Powstanie SoN, ułatwiło sytuację na przykład Włochów, Francuzów, czy Ukraińców, ale tym reprezentacją również udawało się często uczestniczyć w DPŚ, a przecież w formule parowej do rywalizacji mogliby dołączyć na przykład Węgrzy, Norwedzy, Austriacy, Słowacy, Argentyńczycy, czy Nowozelandczycy. Warto zaznaczyć, że przecież trzy pierwsze z wymienionych reprezentacji miały swoje epizody w DPŚ, ale do udziału w SoN już nie są w stanie się załapać, mimo mniejszych wymagań kadrowych, a przecież te kraje często widujemy w Mistrzostwach Europy Par.

Szczerze? Nie widzę powodu, powodu, by likwidować SoN. Nie trzeba wybierać pomiędzy formatami, gdy mogą one współistnieć. Fakt jest jednak taki, że Drużynowy Puchar Świata z reguły wyłaniał najlepszą reprezentację na świecie. Tymczasem Speedway of Nations, co najwyżej wyłania najlepszą parę. SoN potrzebuje lekkiej reformy, takiej która umożliwiłaby udział większej ilości krajów, oraz zmniejszyłaby rangę turnieju, tak aby tytuł Drużynowego Mistrza Świata mógł na nowo trafiać do zwycięzcy cyklu czwórmeczów. Osobiście jestem zdania, że byłoby to ciekawe rozwiązanie, a zwiększenie ilości zawodów reprezentacyjnych mogłoby podnieść rozpoznawalność żużla w miejscowościach, których mieszkańcy nie mają z nim na co dzień styczności.

źródła cytatów: Rybnicki Magazyn Żużlowy/youtube, Przegląd Sportowy

fot. Natalia Gotter

baner 1200 200

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *