Wypowiedzi po 72. Memoriale Alfreda Smoczyka
Wychowanek Fogo Unii Leszno i obecny zawodnik częstochowskich Lwów zwyciężył w 72. Memoriale Alfreda Smoczyka. Bartosz Smektała w trakcie turnieju zdobył 14 punktów i tylko raz oglądał plecy rywala na linii mety. Na najniższym stopniu podium stanął Janusz Kołodziej. Obaj zawodnicy po zawodach opowiedzieli nam o swoich wrażeniach i odczuciach przed nadchodzącym sezonem.
Dla popularnego „Smyka” jako wychowanka miejscowego klubu wygrana na macierzystym torze miała szczególne znaczenie. – „Tutaj jest tor, na którym spędziłem mnóstwo czasu, więc bardzo mnie cieszy ta wygrana, ale oczywiście podchodzę do tego z pokorą, bo jest początek sezonu. Chłopaki też pewnie testowali jakieś jednostki i ustawienia. Dla nich był to sprawdzian, który w takiej formie rozgrywany jest bardzo optymalny dla chłopaków” – powiedział Bartosz Smektała.
Jego dyspozycja w sparingach i zawodach przedsezonowych może napawać optymizmem, jednak zawodnik woli dmuchać na zimne. – „Podchodzę z dystansem, bo wiem, jak to życie przewrotne jest, więc zachowuje spokój i przygotowuje się dalej” – dodał zawodnik częstochowskiego Włókniarza.
Z kolei start w Memoriale Alfreda Smoczyka dla Janusza Kołodzieja był kolejnym etapem w przygotowaniach do sezonu. Jak podsumował zawody wychowanek tarnowskiej Unii? – „Po prostu cieszę się, że mogłem dzisiaj fajnie pojeździć, choć nie wszystkie biegi też mi wyszły. Wydaje mi się, że fajne zawody, szkoda że skończyło się to tak akurat pechowo dla Damiana, ale trzymamy kciuki, żeby jak najszybciej powrócił do zdrowia, bo jest nam potrzebny” – oznajmił zawodnik Fogo Unii Leszno.
– „Wiadomo bardziej się cieszę niż byłbym trzeci od końca niż jestem trzeci od przodu. Dużo jeszcze pracy przede mną, ale widzę, że się powoli rozkręcam i może jeszcze nie czuć tej pewności w sobie, ale z czasem może się pojawi. Jeszcze mamy dużo sprzętu do przerobienia i pojeżdżenia. Mam nadzieję, że to będzie dobry i ciekawy sezon bez większych problemów, ale zawsze one są, więc chciałbym akurat, aby było bardziej kolorowo niż czarno-biało” – przyznał Janusz Kołodziej.
Być może popularny “Koldi” dorzuciłby do swojego dorobku czwartą wygraną w Memoriale Alfreda Smoczyka, jednak pechowo ułożył się dla niego bieg nr 5, który zakończył na ostatniej pozycji. – „Zepsułem po prostu wszystko, a drugie to, że w pierwszym biegu jeszcze ten motocykl dawał radę i zaryzykowałem, bo myślałem, że tutaj też da. Dostałem szprycę od Jasona na pierwszym łuku i stanąłem w miejscu. Bally i Brady przejechali obok mnie i później nie mogłem za bardzo powalczyć z Damianem” – dodał Kołodziej.
Fot. Bartosz Glapiak
- Ponad 5 mln kary dla PZM i Ekstraligi Żużlowej! “EŻ kategorycznie nie zgadza się z decyzją i zarzutami stawianymi przez Prezesa UOKiK”
- Ekstraliga u24. Młode Koziołki wygrywają u siebie z Gorzowem
- Jacek Ziółkowski po fatalnym spotkaniu w Grudziądzu “Zabrakło punktów wszystkich zawodników poza Zmarzlikiem i Cierniakiem”
- Żużel. Czy dla Oskara Palucha należała się żółta kartka? Festiwal upadków w Lesznie
- Żużel. Relacje zarządu z kibicami w Gorzowie