Urodzony 1 stycznia… lub dzień wcześniej
Autor: Redakcja
Urodzony 1 stycznia… lub dzień wcześniej
Twarde fakty i wielki człowiek
Zacznijmy od garści statystyk. Osiem razy uczestniczył w finałach indywidualnych mistrzostw świata – zdobył dwa medale, w 1973 i 1978 r., oba w Chorzowie. Pięć medali drużynowych mistrzostw świata – srebro w 1976 r., brąz w 1972, 1974, 1978 i 1980 r., a także srebro Drużynowego Pucharu Świata w 2001 r. wraz z prowadzoną przez siebie reprezentacją kraju. Cztery medale mistrzostw świata par – srebro w 1980 r., brąz w 1973, 1979 i w 1981 r. Pięć złotych (1972, 1974, 1979, 1984 i 1985) i dwa srebrne (1981, 1983) medale indywidualnych mistrzostw Polski. Trzykrotny zdobywca Złotego Kasku (1973, 1974, 1978). Trzykrotny zdobywca Drużynowego Mistrzostwa Polski ze Stalą Gorzów z niewiarygodnymi średnimi biegowymi na przestrzeni lat (2,00 (1971), 2,74 (1972), 2,87 (1973), 2,79 (1974), 2,66 (1975) i 2,77 (1976)). Srebrny medalista Drużynowych Mistrzostw Anglii w barwach Hackney Hawks w 1980. Zwycięzca wielu turniejów, wielokrotny reprezentant Polski.
Cyferki to jedno, ale wspomnienia ludzi to drugie. Uwielbiany człowiek i prawdziwa legenda, wszędzie tam, gdzie sam występował i trenował innych, jest legendą, w Gorzowie Wielkopolskim, Gdańsku, Hackney, Chorzowie, Wrocławiu czy Bydgoszczy. Wychowawca, mentor, dusza towarzystwa i przyjaciel.
Statystyki nie kłamią, ale Zenon Plech to był ktoś więcej niż tylko zdobywca punktów i pucharów. Mówiono o nim: „Zuper Zenon Plech”, ”Golden Boy,” „Podpora drużyny narodowej”, „Najlepszy polski żużlowiec przed erą Golloba” „Najlepiej jeżdżący zawodnik na świecie na jawach dwuzaworowych”, „wyprzedził swoje czasy”, ale przede wszystkim być może „Najlepszy spośród tych, którzy nigdy nie zdobyli tytułu indywidualnego mistrza świata”. Kariera Zenona Plecha to z pewnością fascynująca historia, a słowo historia ma tu duże znaczenie.
Historia i pierwsze sukcesy
Mówiąc o żużlu lat 70-tych i wczesnych lat 80-tych musimy zdać sobie sprawę, że sytuacja polityczno-gospodarcza miała o wiele większe znaczenie niż dziś, kiedy żużlowcy mogą jeździć w zasadzie w każdym zakątku świata, kupować najlepszy sprzęt od kogokolwiek chcą, czy też zmieniać kluby w zasadzie co rok. Sytuacja polskich żużlowców – zresztą również zawodników zza żelaznej kurtyny – była nie do pozazdroszczenia. Gorszy sprzęt, utrudniony dostęp do nowinek technicznych i angielskich torów (wtedy żużlowej mekki), brak możliwości regularnej rywalizacji z najlepszymi (stąd zaledwie trzy indywidualne medale na przestrzeni prawie trzech dekad). Dziś często zapominamy, jak wielkim zawodnikiem był Plech i jak wiele osiągnął.
Zenon Plech urodził się 1 stycznia 1953 r. w miejscowości Zwierzyn ok. 30 kilometrów od Gorzowa Wielkopolskiego, zatem wybór klubu był naturalny. Licencję żużlową zdał 10 maja 1970 r. podczas meczu ligowego Stali Gorzów (jak się okazało, proroczo) z Wybrzeżem Gdańsk. O ile debiutancki sezon był, jak można się spodziewać, niespecjalny (średnia biegowa nieco poniżej 1 pkt), to kolejne lata (5 sezonów ze średnią powyżej 2,5 pkt) sprawiły, że stał się ikoną gorzowskiego klubu i zawodnikiem uwielbianym przez kibiców za swoją zadziorność i nieustępliwość.
Jako zawodnik Stali zdobył też dwa indywidualne mistrzostwa kraju. Jako 19-latek utarł nosa bardziej doświadczonym zawodnikom (takim jak Paweł Waloszek, Henryk Glücklich, czy Henryk Żyto), choć potrzebował też nieco szczęścia, bo do finału zakwalifikował się decyzją Głównej Komisji Sportu Żużlowego, a Glücklich w ostatnim starcie został wykluczony. W 1974 r. powtórzył wynik – ale tu już bez kontrowersji, z kompletem punktów.
Marzenia o Anglii i kontrowersje
Jego przejście do Gdańska po sezonie 1976 było ogromnym zaskoczeniem – przecież w tamtych latach transfery między klubami nie były czymś powszechnym, a odejście lidera drużyny zdarzało się niezmiernie rzadko (np. Edward Jancarz reprezentował Stal przez całą swoją karierę, tak jak Antoni Woryna klub z Rybnika czy Jerzy Szczakiel Kolejarza Opole, a Henryk Glücklich występował w Polonii Bydgoszcz przez 18 lat). Sytuacja Plecha była jednak nieco inna, a wydaje się, że głównym motywem jego transferu była ogromna chęć występów na torach angielskich i doskonalenia swojej jazdy.
Pierwszy oficjalny występ Plecha na Wyspach to uczestnictwo w międzynarodowym turnieju „1973 Daily Mirror International Tournament” – zawody niewyobrażalne w dzisiejszych czasach. Siedem drużyn narodowych, 24 spotkania na 18 torach w 19 dni. Plech na nieznanych sobie torach zdobył najwięcej punktów ze wszystkich Polaków, czym z pewnością zwrócił na siebie uwagę miejscowych klubów. W tym samym roku, 27 października, został zaproszony na zawody „Pride of the East”. Z zawodników na nich występujących tylko on i Edward Jancarz nie jeździli na co dzień w klubach angielskich. Pomimo to, Plech zajął świetne 3 miejsce, zaledwie punkt za legendami żużla – Andersem Michankiem i Ole Olsenem. Już wtedy Plech wiedział, że chce jeździć w Anglii, gdzie rywalizacja była trudniejsza, a jazda wymagała większych umiejętności.
Nieco wcześniej, 2 września 1973 r., Plech nie zdobył indywidulanego mistrzostwa świata … a może zdobył brązowy medal? 20-latek był jednym z kandydatów, ale nie głównym faworytem do zwycięstwa – Ivan Mauger, Ole Olsen, Anders Michanek, Peter Collins, mocni Rosjanie – stawka niezwykle silna. Zawody w Chorzowie były pełne kontrowersji, wiele mówiło się o doborze sędziego i jego błędach, o faworyzowaniu gospodarzy i jeździe drużynowej Polaków. Również zwycięstwo, które odniósł Jerzy Szczakiel w dodatkowym biegu nie było pozbawione kontrowersji. Jednak jednym z najbardziej interesujących i do dziś wywołujących dyskusję był bieg 19, a interpretacja zależy zapewne od punktu widzenia. Rodacy i fani Plecha będą zapewne bezwzględnie twierdzili, że długowłosy zawodnik w żółtym stroju został podcięty przez Grigorija Chłynowskiego i powinno mu zostać przyznane zwycięstwo biegowe – co dałoby mu 13 punktów i udział w wyścigu dodatkowym. Rosjanie twierdzą, że Plech upadł sam i Chłynowski powinien zostać uznany zwycięzcą biegu – co dałoby mu …13 punktów i udział w biegu dodatkowym. Z kolei Anglicy interpretują to zdarzenie jako skandal na korzyść Polaka, lub też … na jego niekorzyść. Skończyło się tak, że Rosjanin został wykluczony, bieg nie został powtórzony, Plech zajął w biegu drugie miejsce, co dało mu brązowy medal. I chyba żal, że zabrakło tego punkcika. Jednocześnie pamięta się doskonałe zachowanie Plecha, który wyraził oburzenie, że polskie media (np. Jan Ciszewski) koncentrują się na nim – brązowym medaliście, a nie sensacyjnym zwycięzcy, czarnym koniu zawodów z Opola.
Kilka tygodni później nadszedł brąz w mistrzostwach świata par, gdzie zdobył aż 14 z 21 punktów polskiego duetu, a srebrno musiał wyłonić dodatkowy wyścig przeciwko samemu Ole Olsenowi.
Plecha w Anglii chciał przede wszystkim manager angielskiej reprezentacji i wschodniolondyńskiej drużyny Hackney Hawks, Len Silver, ale niekoniecznie podobało się to w Gorzowie. Lubuski klub zgodził się na wyjazd Plecha dopiero w 1975 r., a nastąpiło to po niezbyt dla niego udanym finale DMŚ w Norden w Niemczech. Jednak wtedy dostanie się do Anglii nie było to tak łatwe i być może włodarze Stali nie spodziewali się, że Plech wjedzie na Wyspy Brytyjskie bez wizy. A jednak udało się, bo Len Silver rzekomo przemycił naszego zawodnika w bagażniku …
Plech od razu pokazał, na co go stać. Już 17 października 1975 r. w Hackney podczas turnieju Bonanza Best Pairs zwyciężył w parze ze Stevem Lomasem. W lidze wystąpił tylko w czterech meczach, jednak osiągnął na tyle zadowalającą średnią, że został zatrudniony na kolejny sezon, kiedy to zdobywał średnio prawie 2 pkt. na bieg. Len Silver go uwielbiał i do dziś wspomina, jak świetnym człowiekiem był Zenon, całkowicie oddanym żużlowi i jak szybko uczył się angielskiego. Plech był również ubóstwiany przez miejscowych kibiców – nawet dziś na Facebooku nieistniejącego już klubu pamiętają, jak bardzo byli podekscytowani przyjściem polskiego żużlowca „The excitement that this man brought when he signed for Hackney Hawks in 1975 was, wow, wow, wow.” Wspominają też jego pierwsze kroki w języku angielskim (kiedy potrafił tylko kupić hamburgera), ale przede wszystkim jego niezwykłą, pogodną osobowość, spotkania i rozmowy z fanami.
Polityka, wielki transfer i brakujący punkt
Jednak w ciągu kolejnych dwóch lat kibice nie mieli możliwości oglądania Plecha w Anglii, oficjalnie z powodu odbywania służby wojskowej, co jednocześnie umożliwiło Plechowi przejście do Wybrzeża Gdańsk, gdzie można było odbywać służbę wojskową. Zatem od 1977 roku, aż do końca kariery Super Zenon występował w Wybrzeżu Gdańsk, gdzie osiągał fenomenalne średnie biegowe (od 2.45 w 1977 r., potem 9 sezonów z wynikiem powyżej, w tym komplet (!) zwycięstw w 11 biegach w 1980 r. i dopiero ostatni sezon ze średnią poniżej 2 pkt.). Doprowadził Wybrzeże do dwóch tytułów wicemistrzowskich – w 1978 i 1985 r. Co najważniejsze, wywołał w Gdańsku prawdziwy boom na żużel, a na mecze chodziły prawdziwe tłumy.
Do Anglii wrócił w 1979 r., gdzie zanotował kilka doskonałych występów, między innymi miał wielki udział w zwycięstwie nad doskonałymi wtedy Coventry Bees 20 lipca 1979. W kolejnym roku poprowadził (ze średnią ponad 2 pkt. na bieg) Hackney do jednego z największych sukcesów w historii, drugiego miejsca za Reading Racers. Drugie miejsce … ponownie drugie miejsce. To musiał być szalony czas, bo liga angielska jeździła bez przerwy. 2 września 1979 miał odbyć się na Stadionie Śląskim finał Indywidualnych Mistrzostwa Świata, a poprzedzające ten dzień mecze Hackney odbywały się 16, 17, 20, 24 i 31 sierpnia, więc niezwykle często, a przecież jeszcze były występy w lidze polskiej.
W Chorzowie „Złotemu Chłopcowi” polskiego żużla do końcowego sukcesu zabrakło ponownie bardzo niewiele, mniej jeszcze niż 6 lat wcześniej. Jeden spóźniony start w biegu 7., porażka z Maugerem (późniejszym mistrzem, dla którego był to ostatni występ na imprezie tej rangi) oraz Amerykaninem Moranem i znów zabrakło jednego punktu do wyścigu o wszystko. Zawody z trybun oglądało ponownie sto tysięcy osób, co Plech uwielbiał najbardziej i co pomagało mu osiągać najlepsze rezultaty. A na kolejny medal przyszło polskim żużlowcom i fanom czekać aż do 1997 r. i brązu Tomasza Golloba. Jednocześnie, w latach 1971 – 1997 Plech był jedynym zawodnikiem Polski i bloku wschodniego, który zdobył dwa medale indywidualnych mistrzostwa świata.
W Chorzowie poza dwa medalami indywidualnymi, Plech zdobył jeszcze brąz w drużynie w 1974 r. oraz w mistrzostwach par z Edwardem Jancarzem w 1981 r., co zresztą okazało się być ostatnim wielkim sukcesem Zenona na arenie międzynarodowej. W Anglii przestał jeździć w 1982 roku po kilku występach dla Sheffield Tigers. Łącznie przejechał w lidze angielskiej aż 557 biegów w ciągu sześciu (niepełnych) sezonów, co świadczy o niezwykłej intensywności startów. A do Chorzowa wrócił już nie jako zawodnik, ale na prośbę dyrektora cyklu Grand Prix IMŚ i swojego rywala z toru, Ole Olsena, by przygotować tor żużlowy przed turniejem w 2002 r.
Człowiek żużla
Pół żartem pół serio można powiedzieć, że ostatnim sukcesem i udanym rewanżem Plecha jako zawodnika było zwycięstwo w 1989 roku w znakomicie obsadzonym turnieju oldboyów Golden Greats w Landshut, zostawiając w tyle swoich przeciwników sprzed lat, takich jak Briggs, Collins, Penhall czy Michanek.
To, że po zakończeniu kariery Zenon Plech pozostanie przy żużlu było raczej pewne, bo cóż innego mógłby zrobić człowiek, który całe swoje życie poświęcił sportowi (choć trzeba pamiętać, że w Gdańsku starał się też studiować prawo). Był trenerem reprezentacji (srebro DPŚ 2001), Wybrzeża, Stali (srebro 1997 r.), Sparty Wrocław (przyczynił się do zdobycia srebra w 1999 r.) oraz Polonii Bydgoszcz (którą objął po spadku i z którą powrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej w 2008 r.).
Był też komisarzem toru, ekspertem telewizyjnym i prasowym, doradzał, ale nie bał się też krytykować władz żużlowych za błędy organizacyjne. Przed wszystkim zapamiętany będzie jednak jako prawdziwa ikona sportu żużlowego. Człowiek, który poza torem miał zawsze czas dla fanów, rozdawał tysiące autografów i pozował do setek zdjęć (co pamiętają kibice zarówno w Polsce, jak i w Anglii). Był kochany za waleczność i za efektowny styl jazdy, a jednocześnie za doskonałą jazdę parą; szczególnie w późniejszych latach swojej kariery świetnie pomagał swoim partnerom z Wybrzeża na torze i poza nim. Był też doskonałym motywatorem – jako zawodnik, trener i działacz, a także wychowawcą. Działał zresztą aktywnie w Gdańsku do samego końca i starał się o rozwój szkółki żużlowej, a także dbał o kulturę fizyczną wśród dzieci i młodzieży, bo sam był znany ze świetnej formy. Był człowiekiem niezwykle życzliwym, wrażliwym i wesołym. Gdziekolwiek się nie pojawiał, potrafił wprowadzić doskonałą atmosferę i rozładować napięcie. Tak wielkiego fachowca, a jednocześnie wspaniałego człowieka z pewnością w żużlowym świecie będzie brakowało.
fot. Google, historia żużla.
- Żużel. W Ostrowie uczcili pamięć zmarłego zawodnika! Nie zabrakło osób ze środowiska żużlowego
- Leon Madsen jasno o swoim transferze „Zawsze chciałem jeździć dla Falubazu”
- Żużel. Tak minął nam transferowy tydzień: Koniec sagi z Miśkowiakiem, Kurtz we Wrocławiu!
- Kolejarz Opole ogłasza następny powrót! Coraz bliżej zamknięcia składu
- Żużel. Oskar Hurysz o rzeczach do poprawy i współpracy z trenerem