Przejdź do treści
Artykuły

Rune Holta ważną lekcją dla pozostałych żużlowców

Autor: Patrycja Kubis

Rune Holta ważną lekcją dla pozostałych żużlowców

Mogę się założyć, że każdy wielbiciel czarnego sportu podczas rozgrywek był świadkiem niejednego niesportowego zachowania na torze. Dodatkowo warto przypomnieć, że udział zawodnika w meczu nie kończy się po przekroczeniu linii mety w biegu, w którym brał udział. Żużlowcy spędzają dużo czasu również w parku maszyn i mają tam ogromne pole manewru do przejawiania wielu zachowań, które nie powinny mieć miejsca. I to nie tylko względem przeciwników, ale i względem swoich kolegów z drużyny, swoich mechaników, a nawet – o czym ostatnio było głośno za sprawą Rune Holty – względem operatorów kamer i innych osób z mediów, które na terenie stadionu również starają się wykonać swoją pracę. Sytuacja, którą wygenerował zawodnik Włókniarza nigdy nie powinna mieć miejsca, jednak skoro już zaistniała to warto wykorzystać ją – i kilka innych, które przytoczę – jako przestrogę i lekcję dla pozostałych zawodników. Lekcję, czego nie robić.

Nie będę w poniższej części punktować nazwisk, bo nie chodzi mi o publiczny lincz, niemniej jednak naganne zachowania przejawiane przez zawodników są na porządku dziennym. Żeby nie szukać daleko – podczas jednego z ostatnich meczów na gdańskim owalu, jeden z jeźdźców drużyny przeciwnej, gdy zdefektował mu motocykl na ostatnim okrążeniu, zdenerwował się, porzucił sprzęt na środku i zwyczajnie sobie poszedł, nie próbując nawet przepchać go metr w kierunku murawy, podczas gdy jego przeciwnicy jeszcze nie ukończyli wyścigu, przed nimi zaś dodatkowo była runda honorowa do objechania.

IMG 4095 1

Lekkomyślne, niesportowe i generujące niebezpieczeństwo zachowanie zostało pozostawione bez konsekwencji, jednak jego wizerunek w oczach kibiców został nadszarpnięty i być może powyżej opisana scena będzie dla wielu osób pierwszą myślą po usłyszeniu nazwiska tego żużlowca. Z całą pewnością nie zdecydowałabym się na sponsoring takiego zawodnika ani drużyny, którą reprezentuje, nie polecałabym tego również żadnemu przedsiębiorstwu, które dba o wizerunek. Dlaczego? Otóż przez negatywne skojarzenia, które budzą się w kibicu na myśl o danej drużynie czy zawodniku. Skojarzenia mają potężną moc – odbiorcy przelewają je później na przedsiębiorstwa, które ze sportowcem współpracują. Dla ciekawskich – to działa również w drugą stronę.

Innym przykładem, którego nie musiałam długo szukać – i to kolejnym z gdańskiego toru – jest pokazanie środkowego palca przez jednego z zawodników w kierunku przeciwnika, który to według samozwańczego poszkodowanego nie jechał tak, jak powinien. Mecz z pełną publiką, bo rozgrywany jeszcze przed wybuchem globalnej pandemii, do tego transmitowany przez telewizję. I absolutnie nie mówię, że takie rzeczy są akceptowalne, gdy publiki i telewizji brak, ale te czynniki powinny dodatkowo wpłynąć na kontrolę nad sobą, trzymanie się w ryzach, uruchomić w zawodniku poczucie odpowiedzialności. Podkreślę jedynie, że powyższe zachowanie również uszło płazem, co nie byłoby do zaakceptowania w innych medialnych dyscyplinach sportowych.

Przepychanki słowne, wyzwiska, gesty mające obrazić i faktyczne rękoczyny – tego wszystkiego miałam wątpliwą przyjemność doświadczyć podczas rozgrywek ligowych w Polsce. I nie mówię o kibicach żużla, którzy na meczach są stosunkowo spokojni – poza garstką, którą traktuję jako wyjątek potwierdzający regułę – tylko o zawodnikach i działaczach. Zawodnikach od stóp do głów obklejonych logotypami, działaczy w koszulach z nazwami sponsorów na piersi.

Kochani zawodnicy, reprezentujecie firmy, które Was wspierają i dają Wam pieniądze na życie. Jesteście często przykładem dla kibiców, bez których moglibyście jeździć dookoła toru tylko dla zabawy, bez których ten sport by umarł, bez których żaden sponsor by się Wami nie zainteresował. W związku z tym apeluję o ściągnięcie korony z głowy i reprezentowania sobą postaw godnych podziwu, a nie godnych potępienia. Nie reprezentujecie tylko samych siebie. Za Wami stoi szereg osób i organizacji.

Sport sam w sobie generuje emocje, ale żużel ze względu na swoją specyfikę przebija inne dyscypliny. Emocje na torze sięgają zenitu, adrenalina wręcz buzuje, presja jest niesamowita, a każde, nawet najmniejsze potknięcie może sprawić, że pozbawimy drużynę cennych punktów. To zrozumiałe, że każdy zawodnik chce wypaść jak najlepiej i gdy ktoś – lub coś w przypadku sprzętu – mu to uniemożliwia, to może się od środka zagotować. I nikt nie odmawia nikomu prawa do złości i dochodzenia swoich racji. Niemniej jednak, jako osoby, które swoim wizerunkiem reprezentują drużynę, jak i całe środowisko żużlowe na oczach świata, zarabiając przy tym zwykle niemałe pieniądze, właśnie dzięki dobremu wizerunkowi i pozytywnym skojarzeniom związanym ze sportem, powinni trzymać nerwy na wodzy i prezentować pożądane wzorce.

Czasami chyba w ferworze walki i wśród stwierdzeń typu „żużel to nie balet”, panowie zapominają, że w gruncie rzeczy są w pracy. Panowie, jesteście w pracy, jesteście profesjonalistami, więc bądźcie profesjonalni.

Wszystkim wymienionym życzę więcej spokoju ducha i przewidywania konsekwencji swoich zachowań w perspektywie długookresowej, a pozostałym uczenia się na błędach nie tylko swoich, ale i cudzych!

fot. Natalia Gotter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *