- Drugi piątkowy remis podczas 14. kolejki PGE Ekstraligi pozbawił definitywnie drużynę GKMu Grudziądz szansy na udział w ekstraligowych play offach. Co za tym idzie, zakończył niektórym żużlowcom sezon, a przynajmniej jego polski fragment.
- Dobry początek, ale jednak trochę zabrakło
- Ah te tory...
- To już jest koniec
- Koniec, ale tylko fragmentaryczny
Max Fricke – “To wstyd, że nie pojadę już w Polsce, ale wolne weekendy wykorzystam na testy i treningi”
Drugi piątkowy remis podczas 14. kolejki PGE Ekstraligi pozbawił definitywnie drużynę GKMu Grudziądz szansy na udział w ekstraligowych play offach. Co za tym idzie, zakończył niektórym żużlowcom sezon, a przynajmniej jego polski fragment.
Zremisowane spotkanie rewanżowe z Tauron Włókniarzem Częstochową pogrzebało ostatnie nadzieje grudziądzkich żużlowców na udział w fazie play off, dla Gołębi to ewidentny koniec drużynowego ścigania w tym sezonie. Dla niektórych zawodników był, to zarazem koniec zmagań w polskich rozgrywkach żużlowych. W drużynie gości najlepszy wynik odnotował Max Fricke, który podzielił się z nami swoimi odczuciami po spotkaniu oraz planami na najbliższą przyszłość.
Dobry początek, ale jednak trochę zabrakło
Żużlowcy GKMu Grudziądz rozpoczęli spotkanie w Częstochowie wygrywając trzy pierwsze biegi, dla wielu fanów czarnego sportu było to bez wątpienia, nie lada zaskoczenie. Cały mecz okazał się ostrą wymianą ciosów pomiędzy obiema drużynami. Finalnie jednakże czegoś zabrakło i zakończony remisem mecz, zakończył również tegoroczne zmagania Grudziądzan w PGE Ekstralidze.
– Wiesz, sądzę, że mieliśmy dobre informacje w całym zespole i zaczęliśmy naprawdę mocno. Pierwsza runda była naprawdę ciężka i trochę się spóźniliśmy. Ogólnie poszło nam już całkiem nieźle, a w ostatnich biegach byliśmy naprawdę blisko. Remis to dla nas dobry wynik, ale wiadomo, że kilka punktów więcej byłoby fajne.
Tych kilku punktów zabrakło jednak w szczególności pod koniec piątkowych zmagań Grudziądza z Częstochową. Jak wszyscy widzieliśmy i jak podkreślił Max Fricke, gospodarze w końcu odnaleźli swoje domowe flow i nie pozwolili się pokonać, pomimo usilnych starań przeciwników.
– Gospodarze w końcu wyczuli tor, na którym z reguły są silniejsi. My wykorzystaliśmy maksymalnie to co mogliśmy, a oni i tak zdołali to nadrobić. Jeśli mam być szczery, to po prostu jest silna drużyna, która robi dobrą robotę. Zabrali nam trochę punktów.
Ah te tory…
Każdy inny, a niekiedy nawet ten dobrze znany potrafi zaskoczyć, to właśnie specyfika żużlowych torów. Jedne z nich się uwielbia, a drugich najchętniej by się unikało. Max Fricke przyznał, że choć dawno nie miał okazji ścigać się w Częstochowie, to jednak ten tor mu odpowiada, co bez wątpienia miało swoje odzwierciedlenie w zdobytych przez Australijczyka czternastu punktach.
– Tak, naprawdę lubię tutejszy tor, to fajny, dobry tor. Wiesz, jest wiele ścieżek jazdy, więc tak, generalnie czuję się tu dobrze, ale trochę minęło od czasu kiedy ostatnio tu byłem. Nie było mnie tu w ubiegłym sezonie, minęło parę lat i fajnie tu wrócić.
Według 27-letniego żużlowca opady, które miały miejsce w Częstochowie przed samym spotkaniem nie wpłynęły specjalnie na specyfikę owalu, pomimo, iż po początkowej jeździe gospodarzy można było wnioskować coś zupełnie innego.
– Nie specjalnie, wiesz deszcz, to nie ulewa i nie było nadmiernie dużo wody, więc tor był bardzo podobny do normalnego.
To już jest koniec
GKM Grudziądz piątkowym spotkaniem zakończył swoje tegoroczne występy w PGE Ekstralidze, nie wiele zabrakło Gołębią do dotarcia nareszcie do fazy play off. Max Fricke przyznał, że to zdecydowanie za wcześnie na kończenie żużlowych zmagań.
– Tak, wiesz mogło być lepiej i wstyd kończyć sezon już dzisiaj. To zdecydowanie za wcześnie na koniec, ale wkroczymy w kolejny rok i będzie zdecydowanie lepiej.
Chociaż niektórzy żużlowcy już jasno i oficjalnie deklarują swoje przynależności klubowe na kolejny sezon, to dla Australijczyka jest jeszcze za wcześnie na oficjalne decyzje.
– Jeszcze nie wiem, to dla mnie wciąż bardzo wcześnie, mam jeszcze trochę wyścigów do odjechania, jeżdżę cały czas.
Koniec, ale tylko fragmentaryczny
Chociaż Max Fricke zmagania na najwyższym szczeblu polskich rozgrywek żużlowych na ten sezon ma już za sobą, to wcale nie zamierza się on nudzić.
– Zdecydowanie nie, wciąż jestem bardzo zajęty, skończyłem sezon, ale przede mną jeszcze dużo żużla.
27-latek bierze udział również w szwedzkich i brytyjskich drużynowych rozgrywkach żużlowych. Ścigania mu zatem, póki co nie braknie. Dodatkowo jest też przecież uczestnikiem cyklu Speedway Grand Prix, a przed nami jeszcze cztery rundy zmagań o tytuł Mistrza Świata. Fricke chociaż zdegustowany zakończeniem sezonu w Polsce, ma jednak plan na wypełnienie wolnych już od PGE Ekstarligi weekendów.
– Wciąż mam przed sobą wiele wyścigów w Szwecji i Anglii i również w Mistrzostwach Świata. Więc wciąż wiele spotkań do odjechania. To wstyd, że nie pojadę już w Polsce, ale wolne weekendy wykorzystam na testy i treningi.
MAGAZYN BEST SPEEDWAY TV ONLINE!
- Żużlowe Termopile i walka do ostatniego zawodnika, czyli Spartanie nie tylko z nazwy
- Nie wszyscy fetują zwycięstwo Motoru. Prezydent Leszna mocno o Motorze Lublin
- Młody zawodnik Apatora Toruń zadowolony ze zdobycia brązowego medalu “Dla naszej drużyny jest to duży sukces”
- Prezes Sparty nie rozumie Woffindena: Odnoszę wrażenie, jakby Tai na siłę chciał zrobić z siebie bohatera
- Prezes Motoru potwierdza: Nasze drogi się rozstają