Włókniarz Częstochowa, czyli pora na rewolucję. Leon Madsen nie do zastąpienia, ale musi odejść
Autor: Jakub Bielak
Spis treści
Włókniarz Częstochowa, czyli pora na rewolucję. Leon Madsen nie do zastąpienia, ale musi odejść
Krono-Plast Włókniarz Częstochowa nie jedzie udanego sezonu w PGE Ekstralidze. Podopieczni Janusza Ślączki nadal nie są pewni utrzymania, a do końca rundy zasadniczej pozostały jedynie dwa spotkania. Nadal mogą awansować do fazy play-off, ale trudno wyobrazić sobie scenariusz, by końcówka tegorocznej kampanii miała słodki smak dla kibiców biało-zielonych. Nie chodzi o same wyniki. Problem leży o wiele głębiej i coraz więcej osób w klubie musi zdawać sobie z tego sprawę.
Włókniarz wpadł w stagnację
Częstochowski klub znajduje się już kolejny sezon w miejscu, które ciężko jakkolwiek określić. Drużyna po raz kolejny nie nawiąże raczej na pewno walki o medale, ale jednak ponownie powinna utrzymać się w lidze. Oczywiście do tego drugiego nadal potrzeba paru punktów, ale pod Jasną Górą nie chcą nawet wyobrażać sobie tak złego scenariusza jak spadek ligę niżej. Fakty są jednak takie, że drużyna „Lwów” znowu nie gwarantuje kibicom praktycznie żadnych emocji związanych z walką o najwyższe cele.
Od kiedy Włókniarz wrócił do PGE Ekstraligi w sezonie 2017, o utrzymanie trzeba było się naprawdę mocno bić jedynie w pierwszym sezonie. W kolejnych latach częstochowianie budowali już co najmniej solidną ekipę, a w niektórych latach nazwiska naprawdę robiły ogromne wrażenie. Również przez co najmniej dwa lata (sezony 2021-2022) dysponowali oni niezwykle mocną parą juniorską w postaci Miśkowiaka i Świdnickiego. Mimo tego, przez ten cały czas żużlowcy spod Jasnej Góry tylko dwa razy wywalczyli brązowe medale, ani razu nie udało im się wejść do wielkiego finału. Pozostałe lata to ciąg rozczarowań albo walki zupełnie o nic.
Leon Madsen jest nie do zastąpienia, ale musi odejść
Leon Madsen reprezentuje barwy Włókniarza nieprzerwanie od 2017 roku. Jest jedynym członkiem zespołu stworzonego od razu po wejściu do PGE Ekstraligi, który ostał się do tej pory. Przez lata o Duńczyku mówiło się jako o nielojalnym zawodniku, ale w Częstochowie znalazł on swoje miejsce na ziemi. Jest absolutną gwiazdą drużyny i jej najlepszym zawodnikiem, bez względu na to, jak szło w danym sezonie jego kolegom.
Dwukrotny wicemistrz świata na żużlu to gwarant punktów, ale jednocześnie raczej „antygwarant” dobrej atmosfery w drużynie. „Humorki” Madsena są dobrze wszystkim znane, ale współpraca z Mikkelem Michelsenem przelała już chyba czarę goryczy. To, że Duńczycy nie są przyjaciółmi, wiadomo od dawna. Sytuacja z ostatniego wyjazdowego meczu w Toruniu przekroczyła jednak wszelkie granice. Nawet jeśli nie doszło do rękoczynów między samymi zawodnikami (jak zapewnia klub), to doszło do takowych między teamami żużlowców, co nie ma prawa dziać się w jednej drużynie.
Powoli coraz więcej kibiców z Częstochowy zaczyna zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby rozstać się z Madsenem. O zastępstwo będzie niezwykle trudno, a można nawet wprost powiedzieć, że takiego zawodnika Włókniarz na rynku po prostu nie znajdzie. Leon Madsen jest jednak w klubie już ósmy sezon i dało to jedynie dwa brązowe medale. Czy to nie jest wystarczająca podstawa do zmiany koncepcji? Co dadzą kolejne lata budowania zespołu wokół lidera z Kraju Hamleta?
Nowy skład może spaść z PGE Ekstraligi
Istnieje jednak poważne ryzyko, że pod nieobecność Madsena, Krono-Plast Włókniarz Częstochowa może spaść z PGE Ekstraligi. Potencjalnym zastępstwem za Duńczyka może być Max Fricke. Australijczyk jednak nigdy raczej nie zagwarantuje aż tak wysokiego poziomu. Z Włókniarza może odejść również Kacper Woryna, a nadal niepewna jest przyszłość Michelsena. Może się okazać, że obu Duńczyków, którzy ostatnio dali „popis” w toruńskim parku maszyn, w przyszłorocznej drużynie już nie będzie. Formacja młodzieżowa nie wykonuje żadnego progresu i jest najgorsza w całej lidze. Wizja spadku w przypadku odejścia Madsena byłaby więc realna.
Coś musi się zmienić. Może w lidze niżej
Pojawia się coraz więcej głosów kibiców z Częstochowy mówiących o tym, że spadek być może przysłużyłby się klubowi w dalszej perspektywie. W tej chwili bowiem Włókniarz jeździ w PGE Ekstralidze chyba tylko dla samego jeżdżenia, co oddala fanów od drużyny i nieco przerywa tę jakże cenną w sporcie więź. Już w ostatnich latach można było wyczuć takie nastroje wśród kibiców spod Jasnej Góry. W tym roku potwierdzają to również statystyki dotyczące frekwencji. Gorzej niż w Częstochowie jest tylko w Grudziądzu, ale tam stadion jest dwa razy mniejszy. Procentowo trybuny przy Olsztyńskiej wypełniane są w zaledwie 47%. Drugie od końca w tej klasyfikacji Leszno to już 59% wypełnienia stadionu.
Coś na linii klub-kibice przerywa i już nawet Michał Świącik nie może udawać, że tego nie widzi. W Częstochowie niezbędne są gruntowne zmiany. Kolejny taki sam rok nie ma najmniejszego sensu dla nikogo. Sytuacje takie jak ta w Toruniu mogą tylko przyspieszyć podjęcie pewnych decyzji. Oczywiście na ten moment nie wiemy, czy Leon Madsen oraz Mikkel Michelsen pożegnają się z klubem. Czy uda zatrzymać się Kacpra Worynę? Też nie wiadomo. Jedno jednak jest pewne. Personalia muszą w jakiś sposób ulec zmianie, bo droga, na której jest obecnie Włókniarz, prowadzi donikąd.
Spadek do Metalkas 2. Ekstraligi byłby tragedią pod względem finansowym, ale być może w dłuższej perspektywie wyszedłby wszystkim na dobre. Nikt w klubie nie chce jednak do tego dopuścić. Trzeba teraz utrzymać się w lidze, a od sezonu 2025 rozpocząć budowę nowego Włókniarza. Takiego, który znowu przyciągnie do siebie kibiców, którzy nieco już zapomnieli, jak kochają klub z rodzinnego miasta.
Dołącz do nas na Facebooku – kliknij TUTAJ
- Speedway Grand Prix 4 awansowane do rangi mistrzowskiej. Ważne informacje od organizatorów
- Kiedy rusza PGE Ekstraliga 2025? Niedługo poznamy odpowiedź!
- Polonia Bydgoszcz przedstawiła kapitana! Poprowadzi klub do awansu?
- Quo vadis Speedway?! PZM kontra FIM
- Polacy wyróżnieni na gali FIM. Zmarzlik i Przyjemski wśród gwiazd