Tomasz Gapiński o przegranym meczu z ROW Rybnik – „Czego jeszcze brakuje? Tylko szczęścia.”
Autor: Edyta Wojdeł
Tomasz Gapiński o przegranym meczu z ROW Rybnik – „Czego jeszcze brakuje? Tylko szczęścia.”
Za nami cztery kolejki Metalkas 2. Ekstraligi. Jak do tej pory wszystkie spotkania zespołu H. Skrzydlewska Orzeł Łódź kończyło punktowe fiasko. Chociaż z meczu na mecz łódzcy żużlowcy pokazują co raz większą wolę walki, drużynie wciąż czegoś brakuje.
Od początku sezonu drużyna H. Skrzydlewska Orzeł Łódź nie zdołała zdobyć jeszcze żadnych punktów. Taka sytuacja frustruje z pewnością zarówno włodarzy klubu, zawodników, jak i ich wiernych kibiców. Jedynym pozytywnym punktem zaczepienia jest fakt, iż wśród łódzkich żużlowców widać wyraźnie wzrastającą wolę walki i starania jakich dokładają w celu osiągania co raz lepszych wyników. O tym czego brak Orłom, po spotkaniu z rybnickim ROWem opowiedział Tomasz Gapiński.
– Czego jeszcze brakuje? Tylko szczęścia. Dzisiaj piękny, chociaż przegrany mecz z naszej strony. Walczyliśmy do końca.
Tomasz Gapiński, który w ubiegłym sezonie był kapitanem łódzkiego zespołu, a w tym zastąpiony w tej roli został przez Oskara Polisa, sercem nadal wykazuje się dużą odpowiedzialnością za losy Orłów. Po kolejnej domowej przegranej, koncentrował się głównie na własnych ewentualnych uchybieniach, które, w jego opinii, przyczyniły się do takiego, a nie innego, rozstrzygnięcia spotkania.
– Ta końcówka, przede wszystkim też moja, ten czternasty wyścig. Miałem dać tą nadzieję, czułem się już dobrze, to chyba było widać. Niestety chyba za dużo luzu się wkradło po tym dwunastym wyścigu i moment startowy był dobry, a za bardzo się rozluźniłem i ten motocykl gdzieś tam poszybował w górę, Rohan zdążył mnie założyć i niestety przegraliśmy ten wyścig czternasty. Piękny przegrany mecz.
„Oglądaj PGE Ekstraligę w CANAL+ online od 39zł/mies. przez 3 miesiące!”
Zawodnik drużyny H. Skrzydlewska Orzeł Łódź podkreślił jednak, że zespół jest przeświadczony o swoich jeszcze większych możliwościach i bez wątpienia robi oraz zrobi wszystko by prezentować się z jak najlepszej strony. Takie przekonanie jest bez wątpienia bardzo ważnym elementem budowania drużyny, tym bardziej takiej, która znajduje się w co raz bardziej niekomfortowej sytuacji.
– Byliśmy zmobilizowani, zdeterminowani, wierzyliśmy w to, że możemy dzisiaj ROW pokonać, mimo, że ROW jest pierwszy. Mobilizowaliśmy się, nakręcaliśmy się, po to aby walczyć, aby zwyciężyć, bo dlaczego mieli byśmy tego nie dokonać. Przecież to jest tylko sport, to jest żużel i chyba widać już ten promyk nadziei. Przepracowaliśmy czwartek, piątek, dwa mocne treningi. Pościgaliśmy się, posprawdzaliśmy sprzęt i wygląda to dobrze, brakuje tego szczęścia i myślę, że może nie będzie tak tragicznie, jak każdy już, gdzieś nas skreślił.
Doświadczony żużlowiec zaznaczył również, że cały zespół sumiennie współpracuje podczas każdego ligowego spotkania. Jedyne czego potrzebuje łódzka ekipa, zdaniem Tomasza Gapińskiego, to uśmiech losu i jeszcze większa ufność we własne możliwości.
– Tu wszyscy zawsze spotykamy się w przerwach, cała drużyna. Dyskutujemy na temat właśnie przełożeń. Kto, co i w którą stronę podążą i myślę, że dzisiaj to funkcjonowało. Pomagaliśmy sobie wszyscy nawzajem i mówię, brakuje tego szczęścia chyba jeszcze troszkę i takiej wiary w to, że możemy to zrobić.
Zastanawiać może zatem, skąd wziął się niedobór otuchy w szeregach żużlowej załogi H. Skrzydlewska Orzeł Łódź. Jak się okazuje, słabe początki rozgrywek, chociaż z jednej strony mobilizują do wzmożonej pracy, to jednak zawsze odbierają trochę wiary w możliwości jakimi faktycznie się dysponuje. Najważniejszym jednak jest by nie stracić tak owej przedwcześnie, a tym bardziej całkowicie.
– No wiadomo, kiedy się przegrywa mecze, czwarty mecz przegrany, to wiadomo po przegranych meczach, ta wiara gdzieś tam ulatuje w powietrze, bo i jednak wynik zawsze napędza zawodników. Mam nadzieję, że ten mecz dzisiejszy, pomimo porażki, gdzieś tam nas napędzi, że możemy powalczyć też z lepszymi zespołami i że nie wolno nas skreślać i musimy w to wierzyć.
Łódzkie Orły, pod wodzą nowego trenera, nieustająco podlegają pewnym, drobnym roszadom taktycznym. Dobór odpowiedniego składu z całą pewnością nie należy do łatwych zadań, żadnego prowadzącego żużlową drużynę. Tym bardziej gdy posiada się pewnego rodzaju nadmiar zawodników. Żużel, to sport kontuzyjny i bez wątpienia dysponowanie odpowiednią rezerwą jest bardzo istotne. Jednakże gdy nie istnieje faktyczna konieczności korzystania z tak owej sytuacja może stawać się trudna nie tylko dla prowadzącego dany zespół, ale również dla samych zawodników.
– Na pewno nie pomaga nam to wszystkim. Trener ma ciężki orzech do zgryzienia. Jest nas o jednego więcej, czy to jestem ja, Daniel, czy Oskar. Wiadomo, każdy z nas chce jechać dobrze, to nie jest tak, że my chcemy przyjeżdżać z tyłu. No ciężka, ciężka sytuacja. Mam nadzieję, że jakoś to tam się ułoży, wykrystalizuje i będziemy po prostu pewniejsi siebie i wynik też będzie lepszy dla zespołu.
W żużlowych kuluarach, przed rozpoczęciem sezonu sporo mówiło się o zmianie funkcji Tomasza Gapińskiego w drużynie H. Skrzydlewska Orzeł Łódź. Z doświadczonego żużlowca na trenera, to z pewnością jeden z najtrafniejszych schematów tego sportu. Tomasz Gapiński jednakże, pomimo już 26 letniej wprawy w czarnym sporcie, nie planuje jeszcze odwieszenia kevlaru na hak. Chociaż z zapałem dzieli się praktyką z kolegami, to wciąż pała prawdziwą miłością do jazdy na torze.
– Na razie chcę startować, nie myślę jeszcze. Oczywiście, gdzieś tam w zimę, z prezesem dyskutowaliśmy na takie tematy. Na dzień dzisiejszy chcę jeszcze się ścigać, chcę jeździć. Wiara jeszcze we mnie jest.
Dołącz do nas na Facebooku! – kliknij TUTAJ
- Koniec spekulacji! Arged Malesa Ostrów na dłużej ze swoim wychowankiem
- Sport żużlowy. W Bydgoszczy trwa zbieranie podpisów pod petycją w sprawie dalszej rozbudowy stadionu
- Sport żużlowy. Pogoda ponownie stanęła na przeszkodzie, kolejne zawody odwołane
- Powódź na południu Polski. Rusza zbiórka z pomocą, nie czekamy i dołączamy!
- Michelsen już po operacji kontuzjowanego barku. Czeka go długa rehabilitacja