Patryk Malitowski: Żużlowa tragedia z Wrocławia – Jak sześcioletni kontrakt zburzył marzenia młodego talentu
Autor: Patrycja Kowalczuk
Patryk Malitowski: Żużlowa tragedia z Wrocławia – Jak sześcioletni kontrakt zburzył marzenia młodego talentu
Patryk Malitowski swoją żużlową karierę zaczynał w Sparcie Wrocław. Nie był to jednak najlepszy dla niego okres. Później był Lublin oraz Krosno, a teraz jeździ na tirach i jest ekspertem w Canal +. O czasie spędzonym we Wrocławiu oraz o kontrakcie opowiedział w Radiu Freee.
Kariera Patryka Malitowskiego, zanim na dobre się zaczęła, to już się skończyła. Swoją licencję zdobył w 2009 roku w barwach Sparty, które później dosyć długo reprezentował. W 2016 roku ogłosił, że kończy przygodę z czarnym sportem jako zawodnik. W tamtym czasie reprezentował klub z Krosna. Jak sam przyznał w trakcie wywiadu, musiał sprzedać cały swój sprzęt, by spłacić długi i wyjść na zero.
Po zdaniu licencji w 2009 roku podpisał 6-letni kontrakt ze Spartą Wrocław, którego w żaden sposób nie dało się rozwiązać. W audycji Pięć Jeden powiedział o powodach podpisania tego kontraktu.
-W wieku 15 lat, wtedy podpisując ten kontrakt, nikt w rodzinie nie miał doświadczenia w żużlu. Mieliśmy gdzieś tam podpowiedzi, żeby nie podpisywać tego kontraktu, na tyle lat na ile oni dawali, czyli na 6, do końca wieku juniora. Nie było jakiejkolwiek dyskusji. Jakiekolwiek pieniądze nie wchodziły w grę, bo ja nawet nie wiedziałem, czy się zarabia, ani ile się zarabia, jeżdżąc na żużlu. Dla mnie liczyła się tylko jazda.
–Mówili nam różni ludzie ze środowiska, żeby nie podpisywać tego kontraktu, ale wiadomo, że doświadczone wygi w negocjacjach zrobiły tak, że ten kontrakt jednak podpisaliśmy. Nie wiedzieliśmy, że później to będzie taka umowa, której nie dało się zerwać. Uważam to za największy błąd, jaki popełniłem, ale to z niewiedzy i to mnie kosztowało to, że musiałem później zakończyć karierę.
Były żużlowiec bez ogródek wskazuje odpowiedzialnego za swoją nieudaną karierę w żużlu.
-Myślę, że Wrocław. Ja tam byłem od początku, później trafiłem do Lublina i do Krosna. Do tych klubów tak naprawdę przychodziłem z niczym, też nie dostając za wiele. Wiadomo w 2. Lidze nie można było wymagać, żeby za podpis wziąć pieniądze i się przygotować solidnie do sezonu. Ja te dwa lata, które przejeździłem po odejściu z Wrocławia, to było takie, jeździłem, bo jeździłem. Uważam, że to we Wrocławiu tak naprawdę moja kariera skończyła się, zanim się zaczęła.
Malitowski nie kryje, że ma żal do działaczy z Wrocławia za to jak go potraktowali. Sześcioletnia umowa, którą podpisał, okazał się wyjątkowo niekorzystna dla niego i nie było możliwości jej zerwania.
-Mam żal. Nie ma co ukrywać, że to wydarzyło się tylko i wyłącznie przez pieniądze. Sport żużlowy jest bardzo drogi, wcześniej też był. Ja zaczynając, nie miałem nikogo w rodzinie, kto był żużlowcem, kto zajmował się żużlem, kto był blisko żużla, więc wszystkiego uczyłem się z tatem na własnej skórze. Uważam, że największym moim błędem było podpisanie kontraktu na 6 lat. Ja to nazywam dzisiaj cyrograf. Tak naprawdę miałem jedną niepowtarzalną możliwość przejścia do klubu, który gwarantował mi rozwój w 2012 roku, był to Rzeszów. Wtedy tam był Darek Śledź i to się nie udało.
Przykład Patryka Malitowskiego jest kolejną smutną historią. Kariera zakończona przedwcześnie ze względu na brak funduszy oraz nieczyste zagranie macierzystego klubu, który wykorzystał niewiedzę juniora oraz jego rodziny. Teraz jest dużo łatwiej o dostęp do informacji, więc takich sytuacji raczej nie powinniśmy więcej spotkać, ani o nich słyszeć.
MAGAZYN ŻUŻLOWY – kliknij TUTAJ
- Oskar Fajfer przedłuża kontrakt ze swoim zespołem! Pojedzie kolejny sezon w tych barwach
- Żużel. Zawodnicy Motoru przeszli z toru na parkiet. Celem pomoc dla domów dziecka
- Ambitne plany sparingów Speedway Kraków. Mają podjąć mistrza Polski
- Jarosław Hampel kolejny sezon w szwedzkim klubie! Razem z nim inni Polacy
- Transfer Damiana Ratajczaka do Falubazu nadal aktualny?