Przejdź do treści
Aktualności/PGE EKSTRALIGA

Marek Grzyb o czynnym udziale w żużlu „Myślę, że działacze dzielą się na dwie grupy”

Grzyb

Autor: Edyta Wojdeł

Marek Grzyb o czynnym udziale w żużlu „Myślę, że działacze dzielą się na dwie grupy”

Nie ma klubu żużlowego bez prezesa, to niezaprzeczalny fakt. Jednakże równie pewne jest to, że każda prezesura kiedyś dobiega końca. Czasem gaśnie ona z wolna, pozostawiając miejsce świeżej, nie zmąconej jeszcze trudami zarządzania krwi. Innym razem koniec przychodzi nagle i nieprzewidywalnie. W obydwu przypadkach jednak, tym którzy pełnili funkcję prezesa, zawsze pozostają wspomnienia.

O swoim czynnym udziale w życiu żużlowym gorzowskiej Stali, opowiedział na łomach Magazynu Best Speedway Tv, Marek Grzyb – były prezes. Kulisów odejścia Marka Grzyba z pełnionej funkcji nie trzeba przytaczać żadnemu fanowi czarnego sportu. Pomimo wielkiej burzy jaka rozpętała się wokół jego osoby, nasz gość bardzo ciepło wspomina lata spędzone na dowodzeniu klubem z Gorzowa Wielkopolskiego.

– Ja nie ukrywam, że spędziłem cudowne trzy lata, jeśli chodzi o obecność jako prezes. Osoba w pewien sposób odpowiedzialna za tworzenie historii dla Stali Gorzów. To był fantastyczny okres, bardzo dużo był podekscytowany przeróżnymi emocjami.

Trudne początki

Początki rzadko kiedy bywają łatwe. W szczególności jeśli chodzi o zarządzanie, a co dopiero kierowanie klubem żużlowym. Marek Grzyb przejął gorzowską Stal w dość trudnym momencie. Klub nie funkcjonował odpowiednio, a jego kwestie finansowe również pozostawiały wiele do życzenia.

– Od sezonu 2020 kiedy nam na początku bardzo mocno nie szło i przegrywaliśmy mecz za meczem. Chyba siedem meczy pod rząd wtedy przegraliśmy, aż do momentu kiedy pojechaliśmy w finale z Unią Leszno. To trzeba przeżyć. Nie ma tutaj mowy o tym, żeby osoba, która nie dotknie tego, albo nie nie przeżyje tego na własnej skórze, mogła wyrazić te emocje. To był na pewno burzliwy okres, bo przejmowałem Stal Gorzów w bardzo trudnym momencie. Oczywiście po barażach, po sezonie 2019, z dużymi problemami finansowymi.

Prawdziwa miłość

Zdaniem byłego prezesa klubowi działacze podzieleni są na dwie grupy. Grzyb siebie samego wpisuje w kategorię miłośników sportu i to właśnie podaje, jako główną przyczynę rozpoczęcia współpracy z klubem z Gorzowa.

– I tutaj ja nie przyszedłem do klubu, bo myślę, że działacze dzielą się na dwie grupy. Jedni tacy, którzy przychodzą do sportu również ze względów materialnych, a ja przyszedłem z miłości. Zakochałem się w Stali Gorzów, moja cała rodzina zakochała się w Stali Gorzów i nie przyszliśmy tam po jakieś dodatkowe profity finansowe, ale przede wszystkim przyszliśmy tam z pewnego przeświadczenia, miłości i do tego mocno zakochaliśmy się w Stali Gorzów.

Rosnące zaangażowanie i niegasnąca fascynacja okazały się gwarantem dobrych wspomnień na długi czas, zarówno dla samego byłego prezesa, jak i jego bliskich.

– Okres przede wszystkim, w którym cała moja rodzina zaangażowała się w ten żużel. Tak jak powiedziałem fantastyczne momenty na stadionie Jancarza z kibicami, mnóstwo fantastycznych rozmów z wami redaktorami, z mediami. To jest coś takiego, co na pewno będę długo pamiętał. I w historii każdej osoby, która miała do czynienia właśnie ze sportem, a nie z biznesem, bo to jest dość duża różnica, bo tutaj przede wszystkim pracuje się dla pewnej grupy społecznej, której sukcesy dają dodatkowego wiatru w żagle.

Od zera

Jak sam podkreśla, Marek Grzyb, do żużlowego świata wszedł wręcz jako laik. Trudna sytuacja gorzowskiego klubu i chęć stworzenia czegoś wyjątkowego implikowały konieczność szybkiego uczenia się wielu nowych rzeczy związanych z czarnym sportem.

– Bo ja przyszedłem do żużla jako osoba nowa. Nigdy nie miałem jakiejś fantastycznej historii, nie miałem wiedzy, to był dość burzliwy okres jeżeli chodzi o naukę. Ale dość szybko starałem się nauczyć tej wiedzy i później podejmować, ze sztabem szkoleniowym i z osobami, które były w zarządzie, poprawne decyzje. Więc myślę, że to był fajny okres. Na pewno taki, w którym można się zakochać i na pewno taki, który będzie można wspominać z uśmiechem na twarzy przez całe życie.

Wchodzenie w nowy świat niesie ze sobą nowe doświadczenia i przeżycia. Niekiedy są to humorystyczne aspekty, które pozostają w pamięci na długo.

– Pamiętam na pierwszym meczu jako sponsor tytularny w roku 2017, kompletnie nie rozumiałem o co chodzi z punktem bonusowym. Dlaczego zawodnicy je zdobywają. Pamiętam taką historię kiedy spytałem się osoby, która stała obok mnie na tym meczu, za co jest ten dodatkowy punkt i najlepsze było to, że ta osoba też nie wiedziała i to było o tyle fantastyczne i śmieszne, że będę, to pamiętał do końca życia.

Ciężka praca się opłaca

Chociaż początki nie były łatwe Marek Grzyb całokształt swojej prezesury ocenia pozytywnie. Nie ulega wątpliwości, że miał on bowiem znaczny udział w odbudowaniu sił gorzowskiego zespołu, a jego działania przyniosły widoczne efekty.

– Później ta ciężka praca, przez ten okres praktycznie trzech lat, spowodowała to, że udało się walczyć z innymi klubami na najwyższym poziomie i zdobyć w tym czasie trzy medale Mistrzostw Polski. To był też fantastyczny czas ze względu na sukcesy Barta Zmarzlika, jako Indywidualnego Mistrza Świata i wiele fantastycznych emocji, wiele fantastycznych znajomości, wiele fajnych przeżyć.

Pomimo tak wielu ujmujących wspomnień, były prezes nie ukrywa, że nawet wśród żużlowych działaczy zdarzają się również mniej taktowne chwile napięcia.

– Czasami oczywiście były też trudne momenty, bo zdajemy sobie sprawę, że kibice w różnych klubach kibicują swoim barwom i swoim zawodnikom. Więc niejednokrotnie prezesi, którzy zawsze reprezentują interes danego klubu, też ścierają się na płaszczyźnie, pomimo tego, że się lubią i szanują, bo czasami sobie jakieś prztyczki w nos dają. Więc na pewno był to dość kolorowy, jeżeli tak ładnie można nazwać, okres.

Ogólnie na plus

Marek Grzyb nie ukrywa zadowolenia z tego co udało mu się osiągnąć podczas trzech lat współpracy z drużyną z Gorzowa Wielkopolskiego. Podkreślał on również maksymalne zaangażowanie jakie włożył w współpracę ze Stalą.

Na pewno starałem się przez ten okres mojej prezesury wypełnić rolę prezesa w taki sposób jak najbardziej było to dla mnie możliwe, przykładając się, jak gdybym prowadził swoją własną firmę. Myślę, że sukcesy sportowe bronią mnie.

Jak powiadają „nie myli się tylko ten, kto nic nie robi”. Nie ulega zatem wątpliwości, że nie da się, nawet z największym zaangażowaniem, prowadzić klubu żużlowego bezbłędnie. Jak zauważył Grzyb, przejście od laika do prezesa, nie było drogą usłaną różami i w jego prezesowskiej karierze również zdarzały się błędy. Były działacz podkreślał w tej kwestii nieocenioną pomoc gorzowskich kibiców, których wkład okazał się znaczącym wsparciem zarówno w wdrażaniu się, jak i funkcjonowaniu na nowym stanowisku.

– Na pewno popełniłem też kilka błędów, albo wiele błędów. Za to starałem się na bieżąco reagować i kibice bardzo często mi podpowiadali, za co im bardzo jestem wdzięczny. Bo jeżeli robiłem coś złego, to bardzo często z nimi rozmawiałem na social mediach i dawali mi mnóstwo fantastycznych rad. Czasami nawet mnie krytykowali, gdzie nawet rozmawialiśmy wielokrotnie, jeżeli mogłem coś poprawić.

Nie ulega wątpliwości, że Stal Gorzów znacząco zregenerowała swoje siły w trakcie tej krótkiej prezesury. I chociaż Marek Grzyb ze swoim żużlowym stanowiskiem rozstał się w mało przyjaznych okolicznościach, to „fantastycznych” wspomnień, które zdążył nagromadzić, zdecydowanie nikt mu nie odbierze.

CAŁA ROZMOWA Z MARKIEM GRZYBEM! ODWIEDŹ KANAŁ BEST SPEEDWAY TV NA YouTube!

fot. Marek Grzyb – Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *