Krzysztof Buczkowski po pierwszym spotkaniu – “myślę, że Falubaz jest taką drużyną, która ma postawiony cel jasny – awans”
Pierwszy mecz w półfinale 1. ligi Agred Malesa Ostrów – Enea Falubaz Zielona Góra zakończył się zwycięstwem gości 47:42. W Ostrowie najsłabsze spotkanie w tym sezonie zaliczył Krzysztof Buczkowski, który zapisał na swoim koncie tylko 5 punktów z bonusem.
Enea Falubaz Zielona Góra pokonał 47:42 Arged Malese Ostrów w pierwszym spotkaniu półfinałowym 1. ligi żużlowej. Dla Zielonogórzan było to jedno z trudniejszych spotkań w tym sezonie. W pewnym momencie przewaga gospodarzy wynosiła aż dziesięć punktów, ale udało im się ją odrobić i zwyciężyć po raz siedemnasty w tym sezonie.
–Najcięższy mecz w sezonie chyba, ale jakby tego od nas oczekiwano, żebyśmy jechali cały sezon dobrze. Wiadomo, że ta runda poszła nam dobrze, nawet bardzo dobrze bym powiedział. Wygraliśmy wszystkie mecze teraz w play-offach jedziemy równie dobrze więc chcemy to utrzymać jak najdłużej się da, oby do końca wygrać i awansować. Nie będę ukrywał, że jedziemy o ten awans i myślę, że Falubaz jest taką drużyną, która ma postawiony cel jasny – awans. – powiedział Krzysztof Buczkowski dla kurierostrowski.pl
Dziesięć punktów straty po ósmym biegu Enea Falubaz odrobił dzięki bardzo dobrej dyspozycji Luke Beckera i Rasmusa Jensena oraz kompletnego Przemysława Pawlickiego, Polak oraz Amerykanin w tym spotkaniu odjechali po sześć wyścigów. Reszta zawodników była kompletnie zagubiona, w tym Buczkowski. 37-letni żużlowiec tłumaczył, czy nawierzchnia miała wpływ na jego słabszą dyspozycję.
-Nie myślę, że przygotowanie wyglądało na troszkę twardziej będzie, ale nie było i ten tor się sypnął. Widać, że jakiejś nawierzchni było trochę dosypanej chyba krótko przed tym meczem. No trochę potrzebowaliśmy, cały czas mieliśmy lokomotywę w postaci Przemka Pawlickiego, który ciągnął ten wynik i wygraliśmy mecz. – przyznał Buczkowski
W biegu trzynastym doszło do dwóch kontrowersyjnych decyzji sędziego w związku z upadkami Krzysztofa Buczkowskiego. W pierwszym podejściu do tego wyścigu zawodnik Enea Falubazu został ścięty przez Olivera Berntzona, natomiast w drugiej odsłonie po kontakcie z Francisem Gustsem po starcie wyrwało mu szprychy przez, co nie mógł kontynuować jazdy. Uczestnik tych dwóch sytuacji Krzysztof Buczkowski skomentował je ze swojej perspektywy oraz czy zgadza się z decyzjami sędziego.
–Z mojej perspektywy w pierwszej jakby pociągnęło Olivera na wyjściu z łuku i ściął moje ,przednie koło myślę, że tu bez kontrowersji. Druga sytuacja taka, że po prostu nie miałem na czym jechać, bo zostały wyplecione wszystkie moje szprychy w kole, ale to jest rzecz, którą różnie definiują sędziowie. Byłem troszkę z tyłu, nadziałem się na ten hak i można to różnie interpretować. Wiadomo, że na początku tak, bo jakby ten kontakt był, ale nie oszukujmy się, tak różne są decyzje sędziów i oni są tutaj decydentami i oni tu decydują, a później się z tego tłumaczą. – zakończył Buczkowski dla kurierostrowski.pl
MAGAZYN ŻUŻLOWY – kliknij TUTAJ
- Finał 1. Ligi rozstrzygnięty?! Kontuzja ważnego zawodnika ROW-u
- Jaki plan ma ROW, jeśli uda się sprawić niespodziankę? Mocne nazwiska w grze
- Jest zgoda na transfer! Dwa kluby w grze o Krzysztofa Sadurskiego
- GKM odbije Miśkowiaka Stali Gorzów? Prezes Murawski zabrał głos
- Wiemy, ilu widzów oglądało na żywo finał PGE Ekstraligi. Kolejny świetny wynik oglądalności