Marcin Kozdraś: W Anglii ścigałem się na torze, gdzie było jedno wielkie bajoro.
Bohaterem artykułu jest Marcin Kozdraś, były żużlowiec, wychowanek Stali Gorzów. Mój rozmówca opowiedział o swojej przygodzie z czarnym sportem. Zdradził co myśli na temat zagranicznego juniora oraz KSM-U.
Aleksandra Gucia, Best Speedway Tv: Jak zaczęła się twoja przygoda ze speedwayem?
Marcin Kozdraś – Z motoryzacją kontakt miałem praktycznie od małego. Na swoje piąte urodziny dostałem motorynkę i wszystkie okoliczne drogi i pola były moje. A w późniejszym czasie Janusz Woźny, czyli mój wujek zapytaj mnie, czy nie chciałbym spróbować swoich sił na mini żużlu. Wtedy to tak do końca nawet nie wiedziałem, co to jest żużel. Tata zabrał mnie na mecz. Pamiętam do dziś rok 1998 Pergo Gorzów- ZKŻ Polmos Zielona Góra. I spodobało mi się i stwierdziłem, że chcę jeździć. W 1999 zacząłem jeździć na mini torze.
-Najlepszym moment w karierze?
-Zakończenie kariery (śmiech). Każdy udany wyścig się i pamięta i wspomina. Nawet turniej młodzieżowy w Zielonej Górze, gdzie było podium pierwsze i jedyne w dorosłym żużlu. Debiut w lidze, czy inne zawody, czy pobyt w Anglii miłe chwile zawsze się pamięta.
-Najgorszy moment?
-2008 rok wyjazd drużyny Startu Gniezno na mecz ligowy. Zawodnicy jechali autokarem, a sprzęt pojechał busem, który się spalił. Wszystko się spaliło i na dobrą sprawę jak dostałem, to co miałem dostać tzn. motocykle, to skończył się sezon i brak jazdy. Skończyłem wiek juniora i kto weźmie seniora, który praktycznie rok nie jeździł. Potem rękę wyciągnęła Piła. Dostałem szansę, żeby pojechać tam w jednym meczu w 2009 roku, później pojechałem w paru turniejach i podpisałem kontrakt potem kontuzja i niestety to był koniec.
-Miałeś okazję jeździć w Anglii czy tory angielskie bardzo różnią się od tych polskich?
-W Anglii ścigałem się na torze, gdzie było jedno wielkie bajoro. Wyniku co prawda może nie było, ale się pościągałem. Tu w Polsce jazda na takim torze byłaby nie do pomyślenia i zaraz zawody byłyby odwołane.
-Czy jesteś za wprowadzeniem w polskiej lidze juniora zagranicznego?
-Absolutnie nie. Raz już tak było i dzięki temu mamy wypromowanych zagranicznych żużlowców takich jak Sajfutdinow i Leon Madsen. Chłopaki, którzy byli z Polski i też mieli potencjał na jazdę, niestety musieli pokończyć karierę, bo dostawali w meczu jeden bieg i dalej jeździli zawodnicy zagraniczni. To jest najgorszy pomysł, jaki może wejść w życie.
Już niestety druga liga będzie musiała męczyć się z zagranicznymi juniorami.
-Ostatnio w środowisku żużlowym coraz częściej pojawia się temat KSM-U. Czy uważasz, że to dobre rozwiązanie?
-Jeśli chodzi o przepis dotyczący KSM, to niekoniecznie jestem za jego wprowadzeniem. Na dobrą sprawę, to wszystkie drużyny w ekstralidze, czy w pierwszej lidze wszystkie są na podobnym poziomie. Nie ma jakiś dream teamów w dzisiejszych czasach i KSM nie jest potrzebny, bardziej chodzi o tę drugą ligę. Jednak w drugiej lidze te zespoły też starają się być w miarę na podobnym poziomie, a że jeden odstaje, co roku jest taka drużyna, która odstaje, czy to Wanda Kraków, czy swego czasu Piła taka była słaba w sezonach 2005/2006. Każda drużyna miała jakieś swoje słabsze okresy.
-Jak patrzysz na żużel teraz? Czy kiedyś łatwiej było zdać licencję?
-Teraz zdecydowanie jest łatwiej zostać żużlowcem, kiedyś było większe sito, większa konkurencja wśród krajowych zawodników. Kiedyś trzeba było coś sobą reprezentować, czyli jechać dobrze w młodzieżówkach, żeby zasłużyć na tę szansę. Teraz niektórzy chłopacy, którzy jadą w zawodach z 10 czy 15 lat temu by nie zdali licencji. Teraz zdecydowanie łatwiej jest zdać licencję.
-Twój żużlowy idol to?
-Nicki Pedersen i Mark Loram. Dlaczego? Bo to największe walczaki. Jeden i drugi zazwyczaj nie mieli startu, a na trasie potrafili lubić cuda. Jeśli chodzi o Nickiego, to jechał bezkompromisowo i taki powinien być żużel.
-Na portalu PoBandzie można przeczytać artykuły twojego autorstwa, skąd wziął się pomysł na pisanie?
-Zawsze interesowałam się historią. Kiedyś z Łukaszem właścicielem portalu PoBandzie zaczęliśmy rozmawiać, pokazywałem parę ciekawych zdjęć i tak mi zaproponował i się zgodziłem. Nigdy nie pisałem takich rzeczy, spróbowałem i mam nadzieję, że się dobrze przyjęło. Dla mnie łatwiej jest pisać o historii niż o teraźniejszości.
Marcin mimo zakończonej kariery nadal aktywnie działa w żużlowym środowisku to głównie dzięki jego inicjatywie grób Heleny Budzan-Wolskiej został ocalony. Były żużlowiec bardzo lubi czytać książki o tematyce żużlowej, a na jego Twitterze można znaleźć mnóstwo ciekawych zdjęć.
fot. archiwum Marcin Kozdraś