Przejdź do treści
Aktualności/PGE EKSTRALIGA/Wywiady

„(…)30 stopni, słońce błękitne niebo, środek dnia… i brak kurzu na torze.” Leon Madsen i Mateusz Świdnicki w wypowiedziach pomeczowych

Leon Madsen

Autor: Adrianna Simiela

„(…)30 stopni, słońce błękitne niebo, środek dnia… i brak kurzu na torze.” Leon Madsen i Mateusz Świdnicki w wypowiedziach pomeczowych

W niedzielę 12 czerwca przy Olsztyńskiej miejscowa drużyna zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa pokonała For Nature Solution Apator Toruń w ramach 8. kolejki PGE Ekstraligi a dokładniej w meczu rewanżowym 50:40. To właśnie ekipa Lecha Kędziory zdobyła trzy punkty, ponieważ finalnie dwumecz również wygrali częstochowianie w stosunku 92:88. Dzięki tej wygranej awansowali na czwarte miejsce w tabeli z dorobiem 9 oczek.

Po spotkaniu krótkich wywiadów dla klubowego kanału udzielili zawodoleni Leon Madsen i Mateusz Świdnicki.

Mimo wysokiej temperatury tor w Częstochowie był świetnie przygotowany, taką też opinię na ten temat miał kapitan zespołu Leon Madsen.
„(…) 30 stopni, słońce błękitne niebo, środek dnia… i brak kurzu na torze. Myślę, że nigdy nie widziałeś czegoś takiego w PGE Ekstralidze. Obsługa toru wykonała niesamowitą pracę, aby przygotować dla nas odpowiedni tor do ścigania.”

Świetny indywidualny wynik, jaki uzyskał Duńczyk jest bardzo dobrym powodem do radości. Zdobycie przez niego kolejnej dwucyfrówki (tym razem 13 pkt.) sprawia, że jest niezawodnym liderem. Zapytany o to, czy jego dorobek w tym meczu był taki, jaki sobie zaplanował, odpowiedział następująco:

Reklamy

„Nie chodzi o to, co ja sobie zaplanowałem, ale bardziej o to, co zaplanowaliśmy jako drużyna. Bardzo ciężko przygotowywaliśmy się do dzisiejszego spotkania, aby zdobyć ten punkt bonusowy. Zwycięstwo w ostatnim wyścigu i zdobycie punktu bonusowego dla zespołu to bardzo miłe uczucie… Zdobycie go nie było sprawą życia i śmierci. Nawet gdybyśmy wygrali to spotkanie bez punktu bonusowego to i tak bylibyśmy na dobrej pozycji. „

Leon w Częstochowie czuje się jak gwiazda, a to między innymi dzięki lokalnym kibicom. Jak wiadomo Madsenowi po tym sezonie kończy się kontrakt z Włókniarzem. W Internecie jest dużo informacji na temat chęci składania ofert od innych klubów z Ekstraligi. Po meczu, kiedy żużlowiec z drużyną wyszli podziękować kibicom, Ci skandowali do niego ” zostań z nami „. Proszony o komentarz w tej sprawie, niestety nie chciał uchylił nawet rąbka tajemnicy wobec swojej przyszłości związanej z klubem.

„Kibice w Częstochowie zawsze byli dla mnie bardzo mili. Musimy tylko poczekać i zobaczyć. Przed nami jeszcze długi sezon. Teraz skupiam się na tym, aby wprowadzić tę drużynę na wyższy poziom i sprawić, że będziemy jeszcze lepsi. Czuję, że idziemy w dobrym kierunku.”

Te spotkanie było również kolejnym świetnym starciem na domowym torze w wykonaniu juniora Mateusza Świdnickiego to ogromny powodów do radości w Częstochowie. Już od początku zawodów pokazywał, że jest szybki i będzie chciał to wykorzystywać. Pierwsza taka możliwość to oczywiście bieg juniorski, w którym wraz z Jakubem Miśkowiakiem wygrali podwójnie. Następnym pokazem umiejętności Mateusza był bieg, w którym młody Lew toczył zaciętą walkę na dystansie z Pawłem Przedpełskim, ostatecznie przywożąc trzy punkty.

„Początek spotkania, na prawdę potoczył się po mojej myśli. Lubię takie biegi gdzie mogę powalczyć i na prawdę dużo większą satysfakcję mi one sprawiają niż takie, gdzie wygram start i jadę powiedzmy prosto z przodu. Także fajnie, że taki bieg się pojawił. Fair jechaliśmy z Pawłem, ja mu zostawiłem miejsca, on mi zostawił miejsce, także na prawdę takie pojedynki są super i myślę, że cieszą oczy kibiców. „

Różnica w jeździe juniora, pomiędzy meczem w Toruniu, a na torze w Częstochowie to niesamowita przemiana. Po słabym występie na Motoarenie Świdnicki mogłoby się wydawać był całkowicie odmieniony, co wielokrotnie udowadniał w rewelacyjnych i pewnych walkach na torze.
„Nie był mój dzień w Toruniu. W pierwszym biegu przegrałem start jechałem czwarty, a wiadomo, że jazda czwartemu też jest zupełnie inna niż, jak się jedzie z przodu. Dostaje się szprycę od trzech zawodników, pojedzie się szeroko to już nic nie widać, bo całe gogle zamazane. Pojedzie się przy krawężniku, to już tam ktoś jedzie. Po prostu nie był mój dzień i tyle. Fajnie, że dzisiaj sobie to odbiłem i teraz będę robił wszystko, by na tych wyjazdach było lepiej.”

Zarówno Leon Madsen, jak i Mateusz Świdnicki rewelacyjnie wykorzystywali możliwości ścigania, jakie dał tor w Częstochowie. Za takimi widowiskami przy Olsztyńskiej tęsknili nie tylko żużlowcy, ale również wszyscy kibice czarnego sportu.

fot. Paweł Wilczyński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nasi partnerzy