Jacek Ziółkowski – Menadżer Motoru Lublin, o tym co było, jest i będzie
Autor: Edyta Wojdeł
Menadżer Motoru Lublin, Jacek Ziółkowski, o tym co było, jest i będzie
Wczoraj odbyło się pierwsze finałowe spotkanie Moje Bermudy Stali Gorzów z Motorem Lublin. Lublinianie, chociaż typowani przed meczem jako faworyt, na gorzowskim owalu stracili aż dwanaście punktów, co bez wątpienia zmieniło trochę sytuację obydwu zespołów. W pomeczowym Magazynie PGE Ekstraligi na ten temat wypowiedział się Menadżer Motoru Lublin – Jacek Ziółkowski.
Rywal nie łatwy, a strata spora
Dwanaście punktów przewagi dla Moje Bermudy Stali Gorzów to solidna zaliczka przed meczem rewanżowym. Jacek Ziółkowski słusznie zauważył, że odrabianie strat z zespołem posiadającym dwóch tak mocny liderów będzie zdecydowanie wyzwaniem.
– Odrobić jakąkolwiek stratę, ze Stalą Gorzów jest dużo trudniej jak z Apatorem, dlatego że Stal przede wszystkim ma dwóch takich liderów jak Vaculik i Zmarzlik, którzy w trudnym momencie mogą pojechać po siedem razy i tych punktów natłuc. Także to tutaj zgadzam się z tym, że do odrobienia, to jest, pomijając, że to jest dwa punkty więcej, ale jest dużo trudniej z tą drużyną odrabiać jakiekolwiek straty.
Co było, a nie jest…
W czternastej rudnie fazy zasadniczej lubelskie Koziołki na swoim torze wygrały aż dwudziestoma ośmioma punktami z zawodnikami z Gorzowa, oglądając się trochę za siebie, można by to uznać za dobry omen dla Lublinian w kontekście nadchodzącego rewanżu. Jednakże Menażer lubelskiej drużyny uważa, że to, co było, obecnie nie ma żadnego znaczenia, ponieważ sytuacja jest zupełnie inna.
– Tak wynik był 59:31, ale to nie ma żadnego znaczenia. Stal Gorzów w tym meczu nie wykorzystywała żadnych rezerw taktycznych jednak. Także to w ogóle inny mecz, nie ma co porównywać. Ja wiem, że zdobycie pięćdziesięciu punktów z drużyną gorzowską jest rzeczą, w takiej sytuacji, w finale play off bardzo trudno.
Jeszcze nic straconego
To, że pierwsze spotkanie finałowe nie poszło po myśli drużyny z Lublina, nie oznacza jeszcze, że medale zostały rozdane. Jacek Ziółkowski podkreślał zarówno wolę walki Koziołków, jak i nieprzewidywalność sportu jakim jest żużel.
– Niemniej no mogę obiecać, że zrobimy wszystko, żeby jakby to dzisiejsze spotkanie nie było rozstrzygające. Jeszcze jest piętnaście wyścigów w Lublinie. My nie składamy broni, ja zresztą zawsze podchodzę do meczu na tej zasadzie, że nic nie jest straconego. W żużlu widziałem przez ostatnich kilkadziesiąt lat różne sytuacje i wiem, że dopóki się nie zobaczy szachownicy po piętnastym wyścigu, to wszystko jest przed nami.
Menadżer lubelskiej drużyny zdecydowanie nie należy do osób, które praktykują dywagacje i rozstrzyganie spotkań jeszcze przed ich rozpoczęciem, a to, że wszystko może się zdarzyć, podkreślał wielokrotnie.
– Jedna rzecz, my jeszcze nie można mówić, że nie zdobędziemy tego złota. Ja wiem, że sytuacja jest trudna, ale to jest jeszcze piętnaście wyścigów. Już dwa tygodnie temu słyszałem, jak wieszali złoto, w drużynie Włókniarza Częstochowa, a jakoś nie widzę ich tutaj, także poczekajmy, jeszcze mamy piętnaście wyścigów i zobaczym,y co się wydarzy. Będziemy się starali.
Lubelski szpital
Chociaż chęci do działania w Lublinie są, to bez wątpienia najbardziej istotnym elementem jest zdrowie zawodników. Bez niego nawet najszczersze chęci nie wystarczą, a w drużynie z Lublina o pełnię dyspozycji nie jest niestety ostatnio łatwo. Kontuzja Mikkela Michelsena mocno odbija się na wynikach Motoru. Pozostali zawodnicy również są tylko ludźmi i zmagają się czasem z takimi przeciętnymi przypadłościami jak przeziębienie. Menadżer zespołu widzi jednak duże szanse na polepszenie zdrowotnej sytuacji kapitana drużyny.
– Mikkel na pewno jeszcze nie doszedł do pełni sił po tym upadku toruńskim. Wczoraj miał zawody w Vojens, one jednak, każdy start nie pomaga w rekonwalescencji tej nogi plus dojazd do Gorzowa. Teraz mamy dwa tygodnie, gdzie będzie miał tylko jedne zawody w Malilli, ale poza tym jakby jest dłuższy czas na odpoczynek.
Dodatkowo miał okazję obserwować, że nawet katar i temperatura nie są w stanie stłumić woli walki, chociażby Dominika Kubery, który pomimo dolegliwości odjechał kolejne bardzo udane zawody. Wydaje się jednak, że Lublinianie zdecydowanie powinni wykorzystać nadchodzące dwa tygodnie na regenerację.
– Nie ukrywam, że Dominik też był podziębiony dzisiaj i startował trochę z katarem i lekką gorączką i to wszystko nie pozwoliło na to, żeby jakby ta super dyspozycja Dominika z początków spotkania, no pociągnął ją dalej, ale i tak to, co zrobił to mistrzostwo świata. Szesnaście oczek Dominika i to tutaj na torze w Gorzowie to jest wielki wynik. No do pewnego mementu szło w miarę, ale potem zabrakło sił. Niestety tak naprawdę jechaliśmy dwoma zawodnikami dzisiaj – Dominikiem i Mateuszem.
Nie kolor medalu najważniejszy
Chociaż nie ulega wątpliwości, że zdobycie złota byłoby idealnym zwieńczeniem sezonu dla Motoru Lublin, to Jacek Ziółkowski wyraźnie wyjaśnił, co dla niego jest w tym wszystkim naprawdę ważne. Jak się okazuje trofea, wcale nie stanowią priorytetu menadżera Koziołków.
– Ja powiem tak, rok temu jak zdobyliśmy srebrny medal i wiele osób mi mówiło, „No to teraz już kolej na złoto”. Ja powiedziałem wtedy takie zdanie, że no fajnie złoty medal jest na pewno wielką rzeczą, ale moim marzeniem jest to, żeby Motor przez pięć/sześć sezonów był zawsze w pierwszej czwórce, bo to by oznaczało stabilizacje na jakimś dość wysokim poziomie.
Troszkę dziwny sport
Jak się okazuje obecnie nie tylko dyspozycja zawodników czy taktyka decydują o wynikach drużyn. Równie istotna jest podobno elastyczność, która pozwala na, co raz lepsze dopasowywanie sprzętu do zmieniającego się w trakcie meczu toru. Jak widać, świadomi tego muszą być nie tylko zawodnicy.
– Odnośnie drugiej połowy dzisiejszego meczu, żużel w tej chwili jest takim troszkę dziwnym sportem, że o wyniku decyduje nie tylko dyspozycja zawodników, co umiejętność reakcji zawodnika i jego teamu na zmiany toru, jakie są w trakcie zawodów i po prostu jeżeli nie dobierze się odpowiednich ustawień silnika, to od razu ten bieg jest stracony i tutaj jakby zawodnicy Stali w tej drugiej połowie lepiej odczytywali tor.
Faworyt zmiennym jest
W czarnym sporcie jak na wietrze, kto w danej chwili jedzie lepiej, ten staje się faworytem. Tego rodzaju, w szczególności medialne, podejście zauważają w szczególności działacze klubów. O tej zmienności, w kontekście walki o złoto PGE Ekstraligi, wspomniał również Jacek Ziółkowski.
– Mają dwanaście punktów przewagi i podchodzą do tego jako faworyt spotkania rewanżowego w Lublinie, ale przed meczem mówiło się, że faworytem jest Lublin, w rewanżu mówi się, że faworytem jest Gorzów, bo ma dwanaście punktów. No fajnie, poczekamy do 25 i zobaczymy. Różne rzeczy w żużlu się zdarzały także…
Menadżer wróżbita
Menadżer Motoru Lublin już kilka kolejek wcześniej pewien był finału z Gorzowem, o czym zresztą wspomniał opuszczając gorzowski owal kilka meczy przed spotkaniem finałowym. Chociaż dziś podkreślał jedynie sprawdzalność własnych słów, to przypominał wbrew wszystkiemu o tym, że to właśnie za nieprzewidywalność kochamy sport.
– Cały czas mówiłem, że będziemy z Gorzowem jeździli w finale. Jak wracaliśmy z Torunia, to koledzy w samochodzie powiedzieli mi „No uważaj, żebyś nie wykrakał, że będziemy jeździli z Gorzowem o trzecie miejsce”, a ja im wtedy odpowiedziałem „Jeszcze Włókniarz z Gorzowem nie wygrał, poczekajmy”, no i wyszło na moje. Ja bardzo nie lubię jak się przed zawodami, jakby przewiduje, a że już wiadomo, co będzie. Dlatego kochamy sport, że tutaj nie wiadomo co będzie, a żużel jest jeszcze wyjątkowo taki nieprzewidywalny i może się zdarzyć wiele rzeczy.
fot. Motor Lublin
- Speedway Grand Prix 4 awansowane do rangi mistrzowskiej. Ważne informacje od organizatorów
- Kiedy rusza PGE Ekstraliga 2025? Niedługo poznamy odpowiedź!
- Polonia Bydgoszcz przedstawiła kapitana! Poprowadzi klub do awansu?
- Quo vadis Speedway?! PZM kontra FIM
- Polacy wyróżnieni na gali FIM. Zmarzlik i Przyjemski wśród gwiazd