Żużel - Najnowsze Aktualności

Przejdź do treści
Aktualności żużlowe/Felietony/PGE EKSTRALIGA

Farsa w Krośnie. Dlaczego żużel na najwyższym poziomie nie jest poważny?

Żużel
Fot. Patrycja Sobiech

Autor: Jakub Bielak

Farsa w Krośnie. Dlaczego żużel na najwyższym poziomie nie jest poważny? [OPINIA]

Trzeba powiedzieć sobie jasno. To, co wydarzyło się niedzielnego popołudnia w Krośnie, jest niedopuszczalne. Choćbyś się bardzo starał, nie wytłumaczysz kibicowi innej dyscypliny sportu, dlaczego mecz pomiędzy Cellfast Wilkami Krosno był opóźniony o ponad godzinę, a potem przedwcześnie zakończony po dziewiątym wyścigu w atmosferze skandalu. Może pora na to, aby wyciągnąć wnioski, bo zawody żużlowe po raz kolejny przypominały cyrkowy występ i to niestety nie najwyższych lotów.

Skandal w Krośnie, mecz Cellfast Wilki – ebut.pl Stal zakończony po 9 wyścigach [RELACJA]

Zacznijmy od początku. W trakcie dnia przed spotkaniem nie było komunikatów, wskazujących na to, że tor jest nieregulaminowy. Dopiero o godzinie 14:00 pojawiła się oficjalna informacja, że tor regulaminowy nie jest. Ciekawe, zważając na to, że w Krośnie cała niedziela była ciepła i słoneczna. Co się zatem zmieniło? Otóż przyjechali goście i w pewien sposób jednak wywarli presję na komisarzu toru, wyrażając swoje wątpliwości. W tym miejscu warto zaznaczyć, że nie ma w tym nic złego. Wszak jak powiedział Stanisław Chomski w wywiadzie przedmeczowym, jemu chodziło tylko o to, by było bezpiecznie, a nie żeby wymusić walkowera. Oczywiście problemy z torem były widoczne już wcześniej, jednak z niewiadomych przyczyn nie przekazywano tych informacji opinii publicznej.

Próba toru odbyła się niemal godzinę później, niż powinna. Przez ten czas na torze przy ulicy Legionów praktycznie nic się jednak nie działo. A przecież jeśli tor był nieregulaminowy, to sam z siebie bez niemal żadnych prac, regulaminowym się nagle nie stanie. Ostatecznie zapadła decyzja o rozpoczęciu zawodów o godzinie 17:25. Jak się później okazało, była to druga najgorsza decyzja sędziego zawodów.

Pierwsza seria startów pokazała to, czego wszyscy się chyba spodziewali. Zawodnicy mieli problem z płynną jazdą – jedni większy, drudzy mniejszy. Ot, kwestia umiejętności technicznych, siły fizycznej i mądrości poszczególnych zawodników. Czy właściwie na tym nie powinien polegać sport? Zawody szły dalej z zupełnie nieregularnymi przerwami na kosmetykę toru. W dziewiątym wyścigu dnia rekord toru pobił Andrzej Lebiediew i jak się potem okazało, były to ostatnie żużlowe emocje niedzielnego popołudnia w Krośnie. To była z kolei najgorsza decyzja sędziego zawodów.

Skoro sędzia półtorej godziny wcześniej uznał, że tor nadaje się do jazdy i można przeprowadzić na nim zawody, dlaczego zmienił zdanie po dziewiątym wyścigu? Nie można zwalać tu winy na pogarszający się stan toru. Po prostu nie. Andrzej Lebiediew właśnie ustanowił nowy rekord krośnieńskiego obiektu. Oznaczało to dwie rzeczy. Po pierwsze to, że jest przyczepnie, a po drugie, że można jeździć po tym torze szybko, bynajmniej nie walcząc o utrzymanie się na motocyklu. Sędzia zawodów, Paweł Słupski stanowczym krokiem jednak udał się do parku maszyn, tak jakby już był pewny, jaką decyzję podejmie. Narada z kierownikami drużyn trwała dosłownie kilkanaście sekund. Mecz został przerwany.

Jeśli sędzia Paweł Słupski podjął decyzję o rozpoczęciu zawodów, nie powinien kończyć ich przed piętnastym wyścigiem. Jeśli jednak uznał, że tor nie nadawał się do jazdy, tym samym przyznał się do skandalicznego błędu, jakim było rozpoczęcie zawodów. Żadna z tych decyzji nie była dobra, skoro druga z nich również została podjęta.

Osobną rozprawkę można napisać na temat tego, czy tor faktycznie nie nadawał się do jazdy. W mojej opinii odpowiedź na to pytanie poznamy, gdy spojrzymy na punkty i samą jazdę Jasona Doyle’a. Australijczyk nie w każdym ze swoich biegów wychodził pierwszy spod taśmy, a jednak zakończył zawody z kompletem. Równać trzeba do lepszych, nie do słabszych. Jeśli ktoś umiał nie tylko jeździć, ale ścigać się i wyprzedzać na tym torze, oznacza to, że tor był poprawny. To już wyłącznie wina kilku innych zawodników, że nie sprostali temu wyzwaniu.

Możemy w kółko prawić te banały, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Pewnie, że tak jest. Śmiem jednak wątpić, że Jason Doyle czy Andrzej Lebiediew powiedzieliby, że czuli się wczoraj w Krośnie niebezpiecznie. Wniosek na przyszłość jest jeden: albo zamykamy się wyłącznie na tory równe jak stół i nie dopuszczamy do zawodów na takiej nawierzchni, albo dajemy żużlowcom wykazać się na przestrzeni pełnych piętnastu wyścigów. Przerywanie zawodów po dziewiątym biegu jest skandalem i farsą. A fani Wilków, krzycząc „Złodzieje, złodzieje” wcale nie są w błędzie, bo ich zespół został niewytłumaczalnie pozbawiony szansy odrobienia strat i dopisania zwycięstwa w ligowej tabeli.

MAGAZYN ŻUŻLOWY Best Speedway TV

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *