Żużel. Niezłomny Tomasz Gollob. Przez upadki w karierze do wiary w zwycięstwo
Autor: Redakcja
Spis treści
Żużel. Niezłomny Tomasz Gollob. Przez upadki w karierze do wiary w zwycięstwo
To opowieść o uczeniu się od najbliższych, jak radzić sobie z bólem i przeciwnościami. Chociaż ból nie zniknie, można znaleźć sposób, by z nim funkcjonować. To historia o determinacji, w której lekcje o przetrwaniu są przekazywane z pokolenia na pokolenie. W najnowszym wywiadzie Tomasza Golloba dla Newsweeka nasz Mistrz Świata opowiada o tym jak radził sobie z bólem przez całą karierę i jak nauczył się z nim obchodzić.
Gdy byłem mały, przewracałem się na motorku, leciała mi krew i płakałem, tato cierpliwie mi tłumaczył, że z bólem można się jakoś dogadać. Rzeczywiście. Nie ustąpi, ale nauczyłem się z nim obchodzić
Tomasza Golloba niezłomna walka z przeszkodami
Przez liczne urazy i operacje, historia Tomasza Golloba mówi o determinacji, która pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile. To świadectwo wyjątkowej wytrwałości w walce z bólem i ciężkimi próbami, które życie rzuca na naszą drogę. Na pytanie ile przeszedł w swoim życiu operacji, odparł:
– Dużo, ale też sporo przeszedłem jeszcze przed tą tragedią, do której doszło na torze motocrossowym w Chełmnie. Mnie już wcześniej, od jeżdżenia – tych wszystkich startów i treningów – pękał kręgosłup. Raz miałem paraliż rąk, innym razem nóg. W sumie takich bardzo ciężkich operacji w swoim życiu musiałem przejść 18. Nie liczę tych drobniejszych, po uszkodzeniach obojczyka czy kolan.
Tomasz Gollob Przez niebezpieczeństwo do zwycięstwa
Na myśl o wspomnieniu – w 1994 r. na torze w Vojens: uderzenie głową i plecami w drewnianą bandę. Rok później w Bydgoszczy: „Gollob wystrzelił z motocykla niczym z katapulty”. Cztery lata po tym wypadek we Wrocławiu: „Wyrzuciło go za bandę, leciał, jakby był szmacianą lalką”… odpowiedział jedno:
– Po tym wrocławskim byłem już w jednokierunkowym tunelu. A jednak udało się zawrócić. W sumie miałem na torze 20 groźnych wypadków.
Profesor Harat: Anioł Stróż Tomasza Golloba
Dla Tomasza Golloba to nie były wszystkie wypadki na motocyklu podczas zawodów drużynowych czy indywidualnych o Mistrza Świata, ale też te podczas jazdy samochodem pod Pniewami. I ten, gdy leciał awionetką na mecz w Tarnowie i awionetka spadła. Jest jedna osoba, której Tomasz Gollob zawdzięcza całe swoje zdrowie i gdyby nie ta osoba, to mogłoby być różnie:
– Cokolwiek się ze mną działo, trafiałem do prof. Harata, on mnie łatał, stawiał na nogi. Po Grand Prix Szwecji, w 2013 r., gdy na tylne koło najechał mi Tai Woffinden i byłem sparaliżowany, mogli mnie zoperować w Sztokholmie, ale wolałem być przetransportowany do Bydgoszczy, do prof. Harata. Po operacji powiedział: „Tomku, kończ z tym. Jeżeli jeszcze raz się rozwalisz, nie będę miał czym cię poskręcać, nie ma już takich śrubek, którymi mogłoby się to udać”. Mój organizm już wtedy był totalnie wyeksploatowany. Ale równocześnie na tyle silny, że podniosłem się i wróciłem na tor.
Na pytanie, czy po takich wypadkach jest się nieśmiertelnym, odparł:
– Pewnie było takie myślenie. Wychodziłem z tych groźnych sytuacji bez szwanku albo z uszkodzeniami, które dawało się naprawić, więc było we mnie przekonanie nie tyle o nieśmiertelności, ile o tym, że nie muszę się o siebie martwić. Najważniejsze, to pokonać przeciwników, jak najlepiej wykonać swoją pracę.
MAGAZYN ŻUŻLOWY – kliknij TUTAJ
- Włókniarz Częstochowa będzie walczył o play-offy? Awans zadowoliłby lidera Lwów
- Żużel. Złoty medal Ekstraligi, kask Mistrza Świata lub popołudnie z prezesem ROW-u. Środowisko żużlowe gra z WOŚP
- Speedway Grand Prix wróci do Bydgoszczy?! Prezes Polonii przedstawił warunek
- Kibice Wybrzeża Gdańsk mogą być spokojni. Gwiazda nie lekceważy niższej ligi
- Żużel. Motor Lublin zorganizuje nietypowe zawody. Przyszłościowa inicjatywa mistrzów Polski