Marcin Nowak o tym, jak tuner uratował mu karierę. “Jak dostałem pierwszy silnik od Ryszarda Kowalskiego, to inny żużel poczułem pod nogami”
Marcin Nowak był w ostatnich dniach kolejnym gościem magazynu Best Speedway TV. Zawodnik Stali Rzeszów opowiedział w naszym programie o wspomnieniach ze startów w Grudziądzu i Poznaniu. Zdradził przy okazji, jaka zmiana nastąpiła u niego w trakcie jazdy w GKM-ie.
28-latek starty w Grudziądzu kojarzy przede wszystkim ze zmianą tunera pomiędzy jego drugim a trzecim sezonem startów w tym klubie. Marcin Nowak twierdzi, że ta zmiana uratowała mu karierę.
Czy Bartka Zmarzlika dało się zatrzymać? Marek Grzyb odpowiada
“Czasy w Grudziądzu bardzo fajnie wspominam. Trzy ostatnie lata juniora tam spędziłem. Był to rok w pierwszej lidze i dwa lata w Ekstralidze. Najgorzej wspominam ten środkowy rok, bo wynik był poniżej oczekiwań. Ta zima po tym sezonie była chyba przełomowa. Zmieniłem tunera. Jak dostałem pierwszy silnik od Ryszarda Kowalskiego, to inny żużel poczułem pod nogami. Po latach ta współpraca się zatarła. Teraz korzystam już z jednostek Ashleya Hollowaya, które uważam po prostu za lepsze. Jednak ten ruch, że poszedłem wtedy do Ryszarda Kowalskiego, uratował mi karierę”.
Samą atmosferę w Grudziądzu, obecny zawodnik Stali Rzeszów wspomina bardzo pozytywnie. Były to dla jego kariery ważne lata, bo ostatnie w gronie juniorów. Niewątpliwie atutem dla takiego młodego zawodnika był fakt, że mógł startować w jednym zespole z Tomaszem Gollobem.
“To był ostatni rok w gronie juniorów. Wszyscy z doświadczenia wiemy, że młodzi zawodnicy giną między 21. a 22. rokiem życia. Fajnie wspominam te lata. Bardzo fajni ludzie, wspaniali kibice. Stadion był zawsze zapełniony po brzegi. To jakie Tomasz Gollob akcje wtedy robił! Teraz ten tor w Grudziądzu się zmienił, jest szerszy. Wtedy ta magia dębu działała jeszcze, na zawodach młodzieżowych to było widać przede wszystkim. Dużo się nauczyłem przez te lata”.
Marcin Nowak został również zapytany o starty w PSŻ Poznań, którego barwy reprezentował w 2019 roku. Zawodnik szczerze przyznał, że wypłaty nie zawsze dochodziły na czas.
“Dobrze wspominam starty w Poznaniu, choć od strony biurowej, nie będę owijał w bawełnę – były problemy z płatnościami. Był taki moment w sezonie, że nie było na serwis. Mój silnik miał już odjechane 30 biegów. Niestety musiałem jechać na kolejny mecz, bo na czym miałem jechać, skoro nie miałem za co zrobić serwisu i ten wynik był słaby. Jednak jako drużyna, jako atmosfera i kibice, bardzo fajnie wspominam.
–Tam był naprawdę team spirit. Jeden szedł za drugiego w ogień. Blisko było tego awansu. Muszę tutaj wspomnieć o firmie Iveston i Jakubie Kozaczyku, który teraz trzyma pieczę nad poznańskim klubem. On pospłacał wszystkie zaległości, wszystko zostało rozliczone do zera i trzeba mu za to podziękować. Tak naprawdę, gdyby nie te finanse, to naprawdę powiedziałbym, że wszystko było super w tym klubie.
28-latek wrócił także wspomnieniami do słynnego dwumeczu finałowego z Polonią Bydgoszcz. PSŻ Poznań wypuścił wtedy z rąk nieprawdopodobną okazję do awansu – pierwszy mecz w Poznaniu miejscowi wygrali bowiem aż 59:31. W rewanżu polegli jednak jeszcze wyżej – 61:29. Wokół meczu pojawiły się teorie spiskowe, między innymi o dolewaniu gorszej jakości metanolu do motocykli gości. Marcin Nowak twierdzi jednak, że taki po prostu jest sport.
“Różne rzeczy można gadać, ale nie wydaje mi się, że tam coś było pomylone. Pamiętam, że sprawdzaliśmy metanol wtedy, ale wszystko było w porządku. Po prostu byliśmy słabszą drużyną tego dnia. […] Polonia Bydgoszcz wtedy weszła i nie ma co drążyć tematu”.
fot. Sonia Kaps
MAGAZYN ŻUZLOWY – kliknij TUTAJ