Łukasz Benz wyjaśnia sytuację z Michelsenem i Madsenem. Poznaliśmy przebieg całego zajścia!
Autor: Krzysztof Choroszy
Łukasz Benz wyjaśnia sytuację z Michelsenem i Madsenem. Poznaliśmy przebieg całego zajścia!
Niedzielny mecz PGE Ekstraligi, który odbywał się na toruńskiej Motoarenie zostanie zapamiętany na długi czas. Jest to jednak zasługa głównie wydarzeniom, które miały miejsce już bezpośrednio po ostatnim wyścigu. Wtedy w parku maszyn doszło do ogromnego zamieszania po stronie Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Od razu stało się ono głównym tematem w środowisku żużlowym.
W spięciu uczestniczyli Leon Madsen i Mikkel Michelsen, a także ich mechanicy. Obecny w parku maszyn Łukasz Benz na antenie Canal+ Sport przekazał, że między zawodnikami doszło do bójki, określając to mianem „regularnej bokserskiej walki”. W poniedziałek tę informację zdementował sam klub, który w komunikacie napisał, że to jeden z mechaników młodszego z Duńczyków uderzył Madsena. Reporter stacji telewizyjnej w programie pt. „Kolegium Żużlowe” przedstawił przebieg całej sytuacji oraz to, jak z jego perspektywy przebiegały wydarzenia. Jak sam przyznał, ich stanowisko znajdowało się obok boksów obu zawodników, więc dobrze widział całe zajście.
– Kiedy zjechali, motocykle były przechylone, oni tego nie widzieli, bo nie widział tego ani Michelsen, ani Madsen. Z tłumu wypadła osoba i uderzyła Leona Madsena. Ja podejrzewałem, że to był Marcin Momot, ale oczywiście trzeba było to spenetrować. W tym momencie, kiedy uderzył i to jest bezzaprzeczalny fakt, Madsen był schylony jeszcze był w kasku, Michelsen również odstawiał motocykl. Kiedy Madsen dostał już w głowę, to wywiązała się scysja, Michelsen podniósł głowę i jakby dołączył do tego. W tym momencie ci wszyscy ludzie zbliżyli się do siebie – mówił znajdujący się wtedy w parku maszyn jako reporter Łukasz Benz.
Mechanikiem, który uderzył Madsena, był Marcin Momot, czyli menadżer Michelsena. Od razu po tym zdarzeniu doszło do wielu emocji. Kibice żużlowi jednak nie widzieli wtedy jeszcze obrazków z części parkingu zajmowanej przez częstochowian, gdyż obecna w parku maszyn kamera znajdowała się po drugiej stronie, pokazując cieszącego się Antoniego Kawczyńskiego. Całe zajście trwało natomiast około 10 sekund, a tak dalej relacjonował je Łukasz Benz.
– To trwało na moje oko jakieś raptem 10 sekund. Zamieszanie, czyli bójka. Kiedy ja zobaczyłem uderzenie i to było uderzenie takie solidne fest. Wszyscy zbliżyli się do siebie. Dla mnie bójka rozpoczęła się w tym momencie i absolutnie można nazwać rzeczy po imieniu. W tym momencie oni się wszyscy zbliżyli. Ja oczywiście mam do wykonania też swoją robotę i zgłosiłem wydawcy, że no sory są ładne obrazki, ale jest bójka. W tym momencie musiałem wyjść stamtąd, pokazać też do „erefki” kierunek, gdzie ona jest i w momencie, kiedy wróciłem może po 10 maksymalnie 15 sekundach dzięki Bogu, że wjechał sztab szkoleniowy Włókniarza Częstochowa i to powstrzymał – tłumaczł.
Oficjalnie Krono-Plast Włókniarz Częstochowa zaprzeczył doniesieniom o tym, że między Madsenem a Michelsenem doszło do bójki. Jak mogliśmy przeczytać w komunikacie klubu żużlowego z Częstochowy, uderzyć pierwszego z nich miał menadżer tego drugiego Marcin Momot. Dziennikarz Canal+ przyznał, że zobaczył uderzenie i całe zamieszanie i stwierdził, że do takiej sytuacji doszło. Kiedy wrócił on na miejsce zdarzeń z kamerą wtedy trwała jedynie awantura między stronami.
– Ale oczywiście, wracasz, widziałeś, że było uderzenie, doszło do scysji, wszyscy rzucili się na siebie i zaraz to spokojnie wyjaśnimy, czyli bójka miała de facto miejsce. Na szczęście ugaszono to, ale kiedy oni byli w kaskach, ten pobił Madsena. Kiedy wróciliśmy po tych 10-15 sekundach kaski były już zdjęte, ale cały czas trwała scysja. Oczywiście już nie było bójki, ale bójka miała miejsce wcześniej. Na szczęście, w bardzo dużym nieszczęściu tej sytuacji, nie było tam kamery i nie jesteśmy w stanie teraz pokazać tego wszystkiego ludziom. Można podziękować prezesowi Świącikowi za to, że zareagował wspólnie ze sztabem szkoleniowym, bo nie wiadomo, jakby się to skończyło.
W obliczu tych wydarzeń pojawiły się informacji o tym, że zachowanie menadżera Mikkela Michelsena nie przeszło bez reakcji drugiego Duńczyka. Leon Madsen miał bowiem wszystko zgłosić na policję, co w „Kolegium Żużlowym” zostało potwierdzone przez Łukasza Benza.
– Podchodzę do Leona Madsena, potem do Michelsena i do Momota. Madsen przy mnie już zadzwonił na policję i to jest niezaprzeczalny fakt i on tego nie odpuści, niestety. Toruńscy policjanci, z którymi rozmawiam często i pozdrawiam, ale à propos tylko i wyłącznie sportu, rozmawialiśmy o meczu i zapytałem, czy było takie zgłoszenie. Nie tylko było zgłoszenie, ale Leon pojechał z ekipą na komisariat Toruń-Śródmieście z racji późnej pory i tego, że jest obcokrajowcem, przyjęto zgłoszenie, ale polecono mu złożenie zawiadomienia w Częstochowie. Czy to zrobił? Nie wiem – przyznał w „Kolegium Żużlowym”
W przyszłości poznamy dalsze konsekwencje zdarzenia, jakie miało miejsce po ostatnim meczu starcia Apatora Toruń z Włókniarzem Częstochowa. Ucierpieć może na tym Mikkel Michelsen, gdyż możliwe, że jego menadżer za swoje zachowanie zostanie zawieszony. Oczywiście największym przegranym jest częstochowski klub żużlowy, wokół którego atmosfera jest na pewno nerwowa.
Dołącz do nas na Facebooku! – kliknij TUTAJ
- Żużel. Pamiętna wymiana zdań na Moto Arenie! Skrzydlewski kontra kibice
- Speedway Kraków pozyskuje lidera! Duńczyk pomoże dobrymi wynikami?
- Unia Leszno organizuje specjalną akcję! W planie również niespodzianka dla kibiców
- Żużel. Jednak nie Rosjanie, a inny zawodnik! To on pojedzie z chorwacką licencją
- Żużel. Zawodnik GKM-u wziął ślub. Australijczyk pochwalił się ważnym wydarzeniem.
g…..no burza