Janusz Kołodziej zabiera głos po aferze w Poznaniu! „Widać było, że banda nie jest wkopana”

Janusz Kołodziej zabiera głos po aferze w Poznaniu! „Widać było, że banda nie jest wkopana”
Wtorkowa runda eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Polski w Poznaniu okryła się złą sławą. Wszystko przez to, co działo się wokół samych zawodów. Temat dmuchanych band ponownie staje się tym największym. Przed turniejem zawodnicy zgłaszali bowiem nieprawidłowości związane ze sposobem ich zamontowania na poznańskim Golęcinie. Głos w tej sprawie zabrał jeden z zainteresowanych podczas Kolegium Żużlowego.
Nim zawody wystartowały na poznańskim stadionie żużlowym, kilku żużlowców zgłaszało nieprawidłowości związane z montażem dmuchanej bandy. Jedną z nich było zbyt płytkie wkopanie „dmuchawca”, a także luźno zamontowany pas mający chronić bandę przed zbyt dużym podniesieniem. Tak wczorajszy obchód toru wyglądał z perspektywy Janusza Kołodzieja. W materiale Canal+ zamieszczone zostały również wczorajsze zdjęcia z toru w Poznaniu. (Znajdują się one niżej)
– Później mieliśmy odprawę z sędzią i można było wyjść na tor. Wyszedłem na niego i widać było, że banda nie jest wkopana. Banda jest tylko podsypana, czyli podnosimy tylko fartuch i po prostu sypiemy – mówił Janusz Kołodziej w programie Canal+.
Żużel. Pierwszy weekend żużlowy 2025. Najlepsze komentarze ekspertów!
Chris Harris show i dramat Bena Cooka. King’s Lynn Stars wygrywają po emocjonującym thrillerze!
Wśród żużlowców nie było jednak jednomyślnego głosu. Część z nich zdecydowała się bowiem wystartować w zawodach i ścigała się później na poznańskim torze. Z samych zawodów w trakcie wycofali się Tobiasz Musielak, Janusz Kołodziej i Norbert Krakowiak. Oficjalnym powodem tego były problemy sprzętowe. Większość zawodników, w tym tych młodszych, ścigała się jednak dalej.
– Nie do końca każdy wtopił się w to, jak banda powinna być zamontowana. Chyba ci co, mówią, że jest to przesada, to są młodzi i jeszcze mieli mało kontuzji. Ja walczę o to, żeby po prostu ten sport rozwijać, żeby było coraz bezpieczniej. Żeby nie było epoki kamienia łupanego, tylko po prostu szli do przodu, jeśli mamy dobry produkt i możemy go dobrze zamontować – przyznał.
Wśród kibiców sportu żużlowego pojawiła się krytyka wobec zawodników, którzy wskazywali na dmuchane bandy i później wycofali się w trakcie trwania zawodów. Jak wspomina jednak sam Janusz Kołodziej, chce on walczyć o to, aby na polskich torach bezpieczeństwo było jak największe, a są ku temu możliwości.
– Nie widzicie, że kontuzja goni kontuzję? Po prostu ciągle się coś dzieje złego. Wiadomo, to jest czarny sport będzie się to działo, ale ten wypadek Taia sam pokazuje, że aż takie obrażenia to jest totalne przegięcie – przypomniał Janusz Kołodziej.
Niektórzy zawodnicy zgłaszali nieprawidłowości, lecz później zdecydowali się na start w zawodach i rywalizację na torze. Tak komentuje to Janusz Kołodziej, który przyznał, że według niego zawodnicy bali się postawić.
– Każdy się boi. Wiecie, to jest dla mnie też dziwne i chore, że ty chcesz dobrze, jedziesz na zawody, chcesz w nich wystartować. Jak chcesz się wycofać, bo coś nie jest dobrze zrobione, gdzie ktoś to odbierał. To my zawodnicy bierzemy za to odpowiedzialność. Cały hejt i tak dalej. Ale te kontuzje też są później nasze. Nie wiadomo, jak szybko ją wyleczysz i oby ich było jak najmniej. Podejrzewam, że Piotrek bał się o zawieszenie. O to, że nie pojedzie w weekend. Ja też dostałem telefon, że muszę w tych zawodach wystartować przynajmniej dwa razy, żebym nie został zawieszony i mógł pojechać do Krosna – zdradził żużlowiec Fogo Unii Leszno.



- Znamy kadry na Speedway of Nations w Toruniu! Reprezentacja Polski zdobędzie pierwsze złoto?
- Stal Gorzów Wielkopolski: Przewodnik po klubie- wrzesień 2025
- Gdzie oglądać finał Speedway Grand Prix w Vojens?! Plan transmisji na najbliższe dni
- Spartę Wrocław zawiedli liderzy. Za mało punktów Kurtza, Łaguty i Janowskiego, fatalny Bewley
- Liga szwedzka. Vastervik i Smederna w finale! Kolejny komplet Lamberta