Janusz Kołodziej w wymownych słowach podsumował sytuację Unii „Jedyne co nam wyszło to Ben Cook”
Autor: Krzysztof Choroszy
Janusz Kołodziej w wymownych słowach podsumował sytuację Unii „Jedyne co nam wyszło to Ben Cook”
Ostatnia niedziela z rundą zasadniczą w PGE Ekstralidze za nami. Śmiało, można powiedzieć, że to również ostatnia niedziela z najlepszą żużlową ligą świata na jakiś czas dla Fogo Unii Leszno. Leszczynianie wprawdzie pokonali ebut.pl Stal Gorzów, ale w obliczu wyników innych meczów oficjalnie spadli oni z elity. Po meczu głos zabrał Janusz Kołodziej.
Spotkanie przeciwko ebut.pl Stali Gorzów było bardzo udane dla Fogo Unii Leszno i na pewno mogą oni być z siebie zadowoleni. To zwycięstwo można nazwać takim na otarcie łez, gdyż drużyna godnie pożegnała się z PGE Ekstraligą, pokonując walczących o medale rywali wynikiem 53:37. Dla samych zawodników wygrana była godnym pożegnaniem i mogą być z niego zadowoleni, o czym mówił kapitan „Byków”.
– Oczywiście, tak to czuję. Po prostu wiemy wszyscy, jaka jest sytuacja w tym roku. Jedyne co nam wyszło to wspomniany Ben Cook i to jakby było na tyle. Dzisiaj to spotkanie pojechaliśmy trochę lepiej, jak zazwyczaj i na otarcie łez możemy być z tego jakkolwiek zadowoleni – mówił w pomeczowej mix-zone Janusz Kołodziej.
Tegoroczna sytuacja Fogo Unii Leszno nie należała do najlepszych. Nie dość, że nie omijały ich kontuzje, które odbierały możliwość jazdy poszczególnym zawodnikom, to jeszcze wiele razy ich forma pozostawiała wiele do życzenia. W tym sezonie Unia miała wiele problemów, a część z nich przytoczył Kołodziej. Jak sam wcześniej wspomniał, jedynym, co wyszło w tej kampanii był transfer Bena Cooka.
– Po prostu w tym roku wszystko było źle i tu nie ma o czym mówić. To jest tak: w tamtym roku uciekliśmy trochę spod toporka, natomiast w tym roku już nas dosięgnęło wszystko, co mogło, bo od początku sezonu łapały nas kontuzje i to takie, że ciężko było uwierzyć. Nawet Grzesiek Zengota miał taką sytuację, że po meczu wyszła mu przepuklina i musiał tydzień siedzieć w szpitalu i wyszedł prosto na zawody. Dodatkowa sytuacja jeszcze taka, że nie dość, że nasi rywale wygrywają i my nie możemy żadnego bonusa złapać, to jeszcze w ostatnim momencie okazało się, że nie potrafimy opanować swojego toru – tłumaczył kapitan „Byków” na antenie Canal+ Sport.
Dla Janusza Kołodzieja tegoroczna kampania również nie była pozbawiona problemów. Jeszcze przed startem PGE Ekstraligi doznał on bardzo poważnej kontuzji mostka. Później doszła jeszcze kontuzja barku, co znacznie pogorszyło sytuację doświadczonego zawodnika. Jak sam przyznał, w ogóle nie czuł pewności siebie podczas jazdy i na pewno jego dyspozycja pozostawia wiele do życzenia.
– Wszystko nas, że tak powiem, opuściło. Ja ze swojej strony muszę powiedzieć, że jak jadę to w ogóle nie mam żadnej pewności siebie. Jest totalna beznadzieja i dzisiaj już na szczęście kibice się dołączyli do tego wszystkiego i chyba mam wrażenie, jakby mi ktoś wstrzyknął adrenalinę. Po prostu taki to jest rok i taki sezon i tych powodów jest wiele, który najważniejszy, to nie wiem, ale po prostu wszystko było nie tak – powiedział.
Dołącz do nas na Facebooku! – kliknij TUTAJ
- Nowe nazwiska w GP Challenge. To oni powalczą o awans do Speedway Grand Prix!
- Klasyfikacja Speedway Grand Prix. Zmarzlik mistrzem, Lambert blisko srebra
- Bartosz Zmarzlik wzruszony jak nigdy po piątym tytule. „Tata już jedzie”
- Bartosz Zmarzlik mistrzem świata po raz piąty! Lambert najlepszy w Vojens [RELACJA]
- „Wiara była dzisiaj w nas” – Motor Lublin odrobił stratę do Apatora